30.04.2021 - Zmartwychwstanie Chrystusa 2021

 

ХРИСТОС ВОСКРЕС!

 

         Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie Zmartwychwstałym,

 

Będąc jedną Rodziną, podążającą do Królestwa Niebieskiego, niesiemy jednocześnie wielką odpowiedzialność przed Bogiem za nas samych i za siebie wzajemnie, ponieważ Chrystus powiedział: „jedni drugich ciężary noście”. W życiu monastycznym i w waszej jedności z mnichami Monasteru Śww. Cyryla i Metodego realizuje się wzajemna pomoc i dźwiganie ciężaru życiowego.

Naszym mniszym obowiązkiem jest pomaganie ludziom żyjącym w świecie, w szczególny sposób atakowanym przez powszechny satanizm, który jest niewyobrażalnie aktywny, zaborczy, morderczy, bezbożny, pragnący zawładnąć duszą i ciałem człowieka, przeznaczonego do życia WIECZNEGO z Bogiem. Dokonują tego w pierwszej kolejności przez podstępną podmianę PRAWOSŁAWIA.

Już od bardzo długiego czasu we wszystkich chrześcijańskich wspólnotach świata trwa spektakularna podmiana PASTERZY na Najmitów, którzy zgodnie ze słowami św. Ewangelii przychodzą po to, aby „ukraść, rozegnać owczarnię Chrystusa i zabić” w człowieku pragnienie życia wiecznego”.

Do realizacji tego planu wykorzystują wszystkie dostępne im grzechy, a przede wszystkim rozwiązłość moralną od najmłodszych lat, narkotyki, mordowanie dzieci w łonach matek, perwersje seksualne, pijaństwo, rozbicie rodziny, koczowniczy sposób życia milionów, odebranie tożsamości dziecka Bożego, a w dziedzinie cerkiewnej szerzenie Apostazji, czyli zdrady Chrystusa i chrześcijańskiej doktryny i tradycji – wprowadzając różnego rodzaju zbrodnicze teologie, pogaństwo, ekumenizm, czyli bratanie się z wszelkiej maści przejawami satanizmu i bałwochwalstwa, nazywając ich wyznawców „STARSZYMI BRAĆMI  w wierze”, którzy mają nas nauczyć wiele o roli człowieka w ziemskim życiu.

To, co dzisiaj dzieje się wokół nas, jest owocem najdalej posuniętej ZDRADY BOGA i JEGO CERKWI.

Najmici-zdrajcy używają przede wszystkim autorytetu wiekowego piedestału Cerkwi, na który wdarli się siłą i przy pomocy ich ojca-diabła, mówiąc obłudnie, że są jedyną prawdą, jedyną wykładnią prawdy i drogi bożej, a naprawdę są największymi zbrodniarzami przeciw człowiekowi i LUDZKOŚCI i wiecznemu jego szczęściu w Bogu.

To dzięki NAJMITOM w Cerkwi nastało totalne milczenie na zło, perwersję i synkretyzm religijny i teologiczny, to oni przygotowali pole dla pojawienia się demona, którego nazwali COVIDEM 19. To ów demon ma zamordować i wygubić wszystkich wierzących w Chrystusa po całej ziemi.  Dla zagłady chrześcijaństwa PRAWOSŁAWNEGO nie z nazwy, ale z ISTOTY, używają wszelkich metod wymyślonych przez synów buntu z władcami ciemności i bogobójcami, których nazywa się ZAKULISĄ, RZĄDZĄCĄ ŚWIATEM.

To Najmici chrześcijańscy doprowadzili do zamknięcia świątyń przed LUDEM Bożym, to Najmici wymyślili sterylizację Chrystusa Eucharystycznego. To Najmici, ukryci za fasadą chrześcijaństwa, zabraniają chrzcić małe dzieci, to zdrajcy pozamykali sanktuaria, to współcześni judasze wygnali wierzących ze świątyń i powiedzieli, że zbawić się można i bez Cerkwi, gdyż „Zbawienie jest w każdej religii” - Sobór Watykański II.

To Najmici, których lud Boży karmi własną krwią jak KLESZCZA śmiercionośnego i nie wie, jak się go pozbyć, przyjmując na siebie przeróżne ograniczenia i bezprawie, które szerzy się przy pomocy PRETORIAN, zdolnych za ochłapy ze stołu demona APOSTAZJI zrobić wszystko z własną żoną, dziećmi, matką, ojcem, braćmi  i konsekwentnie, rozwalą OJCZYZNĘ, ponieważ ich ojczyzną jest PIEKŁO.

Dla swojego ojca, diabła, pracuje ta cała ATRAPA chrześcijańska, która chce uchodzić za jedyną drogę, prawdę i życie wieczne po WAKCYNACJI, czyli przymusowym CZIPOWANIU.

Celem zaś tej splecionej przez najmitów razem z demonami sieci, zwanej mikroczipem, jest złowienie nieśmiertelnej duszy człowieka. Dla nich wszystkie metody bandytyzmu, czy to politycznego, finansowego, socjalnego, militarnego, rodzinnego, moralnego, prawnego, kanonicznego, edukacyjnego, farmaceutycznego, medycznego itd. są dopuszczalne - są oni nietykalni, a ich zbrodnie, perwersje i szerzenie lucyferyzmu na ziemi i antyludzkich działań nie podlegają prawu.

Jeśli zbrodniarz odrzuci prawo Boże, to kto go osądzi? – prawo pokolenia zwichniętego i nieprawego!

Dzięki Najmitom, w świecie zrodził się potwór o wielu głowach, rogach, rękach i mackach, wyróżniający się ogromnym członkiem, zapładniający bergoliową Pachamamę – żeńskiego demona piekieł, który króluje przed miejscem w Szwajcarii zwanym CERN i nie tylko, ale również w mózgach wielu łotrów-NAJMITÓW, którzy pojawiają się w światowych środkach masowego przekazu, jak również na światowych zjazdach religijnych (jak chcecie zobaczyć, poszukajcie w internecie), a których pali piekielny płomień zniszczenia wszelkiego dobra, pochodzącego od Boga, aby zasiać „ohydę spustoszenia”!

Nie znają zmęczenia ani trudu, zwalającego z nóg, ani niestosownego czasu – są w każdej chwili gotowi do zniszczenia najmniejszego przejawu świadomości chrześcijańskiej (palenie świątyń, pogromy monasterów, mordowanie kapłanów po całym świecie, mordowanie chrześcijan setkami tysięcy, urzędowe rozwalanie świątyń – Francja, Niemcy, itd., – zobacz w Internecie).

Gotowi są, tak jak judejczycy, zamordować nawet Boga. (Ewangelia i Dzieje Apostolskie)

Najmici chrześcijańscy w służbie szatana są gotowi zamordować każdego, kto się z nimi nie zgadza (zobacz w internecie – skrytobójstwa prawosławnych kapłanów w Rosji), a wszystkich morderców kapłanów, mnichów i mniszek  uniewinniono – więc sądy pracują pod czyim KOPYTEM?

Bracia i Siostry, mimo tej strasznej ciemności są rozrzucone po świecie Latarnie Zbawienia, które ratują dusze od ostatecznego rozbicia.

Do takich Latarni w odmętach kościelnego lucyferyzmu należy Monaster Śww. Cyryla i Metodego, miejsce szczególnej obecności Bogurodzicy, Która jest zawsze ze swymi dziećmi, męczonymi, prześladowanymi i wielokrotnie skazanymi na unicestwienie. Zasadą diabelskiego działania Najmitów Cerkwi są słowa Chrystusa - „uderz w pasterza, a rozproszą się owce”. Uderza się w pasterzy Owczarni Chrystusowej różnymi sposobami – najpierw stara się ich wciągnąć do ohydnego bagna moralnego, następnie szantaż, groźby, zapriety, kanonada, mordowanie reputacji pasterzy Chrystusowych, a jak się nie uda – to wyrok – SKRYTOBÓJSTWO, upozorowane różnego rodzaju wypadkami.

Ostatnio do ataku na Archimandrytę Nikodema zaangażowano nie tylko zabójców – judaszy, których obiecankami zmamiono do haniebnego czynu sprzątnięcia Archimandryty, lecz również okultyzm, szeptuchy, trucicieli, wiedźmy, ekstrasensów, zajmujących się kodowaniem ludzi, rozpustników, którzy otrzymali nakaz uprawiania w Monasterze rozpusty moralnej, a jeden z nich - O.S., otrzymał od szatana „dar” bycia inkubem. Panie, które miały z nim „przyjemności piekielne”, wiedzą, co to znaczy. Inni niech poczytają o tym w fachowej cerkiewnej literaturze u Ojców Cerkwi. Drugiego sługę szatana wyrzucono dyscyplinarnie za rozpustę i bezbożność, oraz za udział w przygotowaniu zagłady Przełożonego. O.S. wykorzystał godność, którą dał mu Monaster, do działania przeciwko Wspólnocie – JUDASZ!

Wykorzystał internet do odganiania młodzieży męskiej od Monasteru (mówiąc ciągle: „Ja jestem normalny”), a zajął się bardzo aktywną działalnością wśród panienek, wiecznie spragnionych wyższych przeżyć duchowych, ryczących czterdziestek i niedojeżdżonych kobył, których mężowie nie usatysfakcjonowali. W ten sposób powstała wokół niego grupa „służebnic”, których zadaniem było zadowalanie potrzeb guru, łączenie z finansowym utrzymaniem. W 2013 roku jako mnich!!!, założył własne, prywatne konto (oczywiście na nazwisko jednej ze służebnic), przekonywał naiwnych ludzi, że to jest nowe konto Monasteru i ofiary należy tam kierować  i oczywiście z nim wszystko uzgadniać, bo on działa w imieniu Monasteru.

Ta działalność rozwalania Monasteru trwała bardzo długo, przygotowywana przez różnych diabolicznych współpracowników. Osobnik ten był satanistą jeszcze przed wstąpieniem do Monasteru i chyba nigdy się tego nie wyrzekł, ani z tym nie zerwał, lecz rozwijał bardzo systematycznie.

Listy, które przychodziły od „wielbicielek”, mówiące o nocnych wizytach seksualnych O.S., zlekceważyłem – myślałem, że są to jakieś nienormalne wybryki. Prawda okazała się o wiele smutniejsza. Już nie wystarczyło kraść pieniądze Monasteru, podrywać autorytet, wykorzystywać sakrament pokuty do swoich planów, kodować ludzi na swoich NIEWOLNIKÓW.

Otworzył sobie prywatne strony internetowe bez zgody i błogosławieństwa Przełożonego, na których dokonywał łowu ludzi do swoich zboczonych, satanistycznych celów.

Zebrał wokół siebie cały tabun bab, w większości mężatek, dziewcząt, które ślepo wykonywały jego polecenia – wszystko dokonywało się w tajemnicy. Dopiero po ucieczce ze „służebnicą” zaczęły się ludziom otwierać oczy i kobiety zaczęły mówić o jego wyczynach – hańba, że TAKIE COŚ mogło się żywić chlebem Bogurodzicy przez tyle lat i zwodzić ludzi ku piekłu. Do tego doszły jeszcze inne świadectwa o jego ustawicznej grzeszności, aby zadowolić swego ojca-szatana, produkował grzech wszędzie, jak automat.

Na wszystkich porannych nabożeństwach spał całym latami – tysiące razy budziłem go, ale nie wiedziałem o tym, że jeśli jest się sługą szatana, trzeba pracować dla niego od 19-tej wieczorem do 5 godziny rano (jak to wygląda w praktyce – zobacz w internecie wyznanie nawróconego satanisty Johna Ramireza).

Do tej całej ohydy zaczął dodawać aranżowane małżeństwa w swoich własnych celach. Dziwiło mnie to, dlaczego „panny młode” miały miny, jak na pogrzebie – wszystko wyjaśniło się potem  - panienka była służebnicą, a rzekomy mąż – do zarabiania grosza.

Na koniec wymyślili ze współpracownikami spektakularne zgładzenie Przełożonego w podobny sposób, jak Przełożonego Taize, brata Rogera. Trafił do Monasteru sztylet – nóż, poświęcony szatanowi w czasie „czarnej mszy” do zgładzenia Przełożonego, a do wykonania wyroku potrzebny jest człowiek ZAKODOWANY i to też przygotował z największą perfidią – lecz dzięki Bożej Opatrzności sprawa za wcześnie  się wydała. Ale szatańska własność zaczęła oddziaływać tak, że nie mogłem poznać zachowania własnych współbraci, nawet tych, którzy są oddani Monasterowi bezgranicznie.

Należało zmienić plan – pojawił się Covid, więc można Przełożonego wykończyć tą chorobą i opracowano cały plan zarażenia Covidem O. Archimandryty. Do tego byli potrzebni ludzie i czas. Wszystko zostało skrzętnie zaplanowane.

Złodziejskie konto działa od siedmiu lat, ludzie od Monasteru odegnani jego kłamstwami i pozorowaną prozorliwością, młodzież również zbałamucona i użyta do własnych jego celów. Wielokrotnie słyszałem jego stwierdzenie: „To są moi ludzie” i ja nimi kieruję. Było to dla mnie całkowicie niezrozumiałe - „moi ludzie”  - przecież jestem mnichem ponad 50 lat i byłem w różnych monasterach i w różnych parafiach, ale nigdy nie przyszło mi na myśl, że są to „moi ludzie” – moja prywatna własność.

Dopiero po upływie wielu lat zauważyliśmy, ze nasze dzieci duchowe, które od dziesiątek lat związane są z Monasterem i mają ogromny dług wdzięczności względem Bogurodzicy za otrzymane dary, stają się dla nas obcy, a nawet wrogami. Co się dzieje? Co, czy kto działa?

Wiele lat wcześniej otrzymałem błogosławieństwo metropolity Warszawskiego Bazylego na sprawowanie posługi egzorcysty. Jest to wyjątkowo ciężkie zadanie dla kapłana-mnicha, wymagające osobistej świętości i Bożej Obecności w każdej chwili. Z tej racji zajmowałem się tą dziedziną diabelskiej działalności w życiu człowieka nieostrożnego, naiwnego, ciekawego, pragnącego wybić się na lidera, no i cudotwórcy, mającego szczególne dary: wychodzenia ze swego ciała, przemieszczania się w przestrzeni, kontaktów seksualnych, niezależnie od przestrzeni i wielu innych mamień szatańskich. Od samego początku mojego naznaczenia na egzorcystę, miałem świadomość tego, kto jest moim wrogiem Nr. 1 i nie myliłem się. Szatan – który od dawna usiłował pozbawić mnie życia i to na różne sposoby – NIEWIARYGODNE!!!

Największe działanie diabła przejawia się od momentu przyjęcia Prawosławia w 1994 roku i zaraz w nocy ok. 24-tej, 6.IX.1994 r., grupa artystów (prosto z satanistycznego sabatu) przywiozła opętanego Wiktora. Sytuacja była bardzo ciężka – wszyscy śpią, noc, a ja zostałem sam na sam z opętanym prawie dwumetrowej wysokości, który cały czas powtarzał, jak mantrę: „imię moje 999”, „tu była brama do piekła, a wy budujecie Królestwo Boże – zobaczymy, czy zbudujecie, teraz my będziemy posyłać tu swoich”.

To, co działo się dalej, nie będę opisywał – horror, horror, horror!

Ale oznajmienie demona: „my będziemy posyłać tu swoich” zaczęło się spełniać. Okazało się, że najwięcej Swoich szatan ma wśród apostatycznego duchowieństwa, czyli Najmitów. Rozpoczęła się prawdziwa nagonka na Monaster, szkalowanie, lincz Monasteru na internetowym forum PAKP, prowadzony przez kapłana S., następnie próby pozbawienia życia Archimandryty, których łącznie z Covidem było sześć.

Kto kierował tym wszystkim – NAJMITA – sługa szatana w ludzkim ciele. Do tych posłanych do Monasteru należał opisywany O.S., który przed wstąpieniem do Monasteru należał do grupy satanistycznej, zaś jego wujek jest w USA narodowym KOŁDUNEM, więc O.S. miał dobrą szkołę w graniu roli „Anioła światłości” przez prawie 20 lat, niszcząc od wewnątrz Monaster, rozwalając wspólnotę, tworząc klany i wieczny bunt, samowola, oszustwo, podwójna gra, tumiwisizm i ustawiczne szkodzenie Monasterowi.

Robił to bardzo podstępnie i przewrotnie, można zapytać – dlaczego Ojciec go nie wyrzucił – chciałem wielokrotnie, ale zawsze spieszył mu na pomoc jego ojciec – diabeł.

Wszystko wybuchło w momencie, gdy kategorycznie wyrzuciłem jego oddanego współpracownika – fachowca w dziedzinie ekstrasensoryki, doskonale zamaskowanego i grającego rolę NIEWINIĄTKA. Następnego dnia była Niedziela. W czasie Boskiej Liturgii przed WIERZĘ, Przewodniczący, czyli Archimandryta Nikodem, w czasie przekazania znaku pokoju mówi do każdego kapłana - „Chrystus pośród nas”, zaś współsłużący kapłan odpowiada: „Jest i będzie” i całują wzajemnie prawice. Tego dnia, gdy O.S. wypowiedział słowa: „Jest i będzie”, zapytałem: „Czy na pewno?”, na co on odpowiedział: „Oczywiście”, ale widziałem jego zmieszanie. Takie pytanie postawiłem po raz pierwszy i w tym wypadku ostatni.

Wezwana na pomoc służebnica pojawiła się w niedzielę na Liturgii, no i oczywiście spowiedź u O. S., w czasie której sprawy zostały dopięte. Po liturgii, na którą przyjechała sama, bez rodziny i dziecka, na moje zaproszenie na obiad, skręcona w udawanej pokorze, jak diabli pazur odpowiedziała, że jest umówiona z dawno niewidzianą koleżanką i musi jechać, a do tego jest już spóźniona. Więc mówię: „Jedź”. Za parę godzin dowiedziałem się, że pojechała do kogoś w Ujkowicach na obiad itd. To znaczy SŁUŻEBNICA skłamała, czyli oszukała Przełożonego zaraz po przyjęciu Eucharystii, co dla kapłana jest bardzo przykre.

Z ową służebnicą od wielu lat miałem bardzo dużo problemów, albo cyrków, do tego stopnia, że zabroniłem jej przyjeżdżać do Monasteru, ale po pewnym czasie przyjechała w ciąży, więc myślę – no to sprawa wyjaśniona – koniec – mogła przyjeżdżać do Monasteru, bo jest mąż, są dorosłe dzieci – a tu okazała się pułapką na Przełożonego.

Sprawdziły się słowa znanego rekolekcjonisty O. Dominika Widera: „Zaczyna się od problemów Wiary, a kończy na ciała powstaniu!”.

Gdy rano zapytałem w cerkwi, gdzie jest O.S., nikt nie wiedział, poszedłem więc sprawdzić sam, okazało się, że fugitivus – nocny uciekinier z Monasteru. Wiadomość rozeszła się szybko i odetchnąłem z ulgą – szkoda, że tak późno. Wielu braci wypowiedziało swoje zdanie o uciekinierze, a byli tacy, którym dopiero otworzyły się oczy.

Zaraz po ucieczce chciałem poinformować wiernych Monasteru o zaistniałej sytuacji, lecz okazało się, że strona internetowa jest uszkodzona. Bieg spraw i posłuszań w Monasterze nie pozwolił na zajmowanie się stroną internetową i stopniem jej uszkodzenia. Na domiar złego, zacząłem mieć dziwne objawy w organizmie – biegunka przez ponad miesiąc czasu, dziwne, czerwone plamy na skórze, nic nie mogę jeść, wszystko wylatuje ze mnie, jak z rury. Udałem się do toksykologa, który stwierdził pięć stanów zapalnych w moim organizmie: jest to bardzo podejrzane, należy się przekonać, jaka toksyna spowodowała taką ruinę organizmu. Zacząłem opowiadać o różnych wydarzeniach ze swojego życia, lekarz się wystraszył, że coś takiego jest możliwe – „swoi działali”.

Wiedziałem, że ktoś dostał zlecenie z centrali skrytobójstw, przyjąłem daleko posunięte środki ostrożności, na ile pozwala życie wspólnotowe. Dojść do finalnego wskazania wykonawcy wyroku  w tak nielicznej wspólnocie nie jest trudno.

Nie minęło miesiąca od ucieczki tzw. O.S. – dostaję  wiadomość z Ukrainy, że renegat monaszestwa jest na Ukrainie (mimo wstrzymanych wyjazdów i kwarantanny) i rozpoczął kampanię plugawienia i szkalowania Monasteru, a w szczególności Archimandryty. W jednym miejscu wypowiedział, jako „Anioł światłości”, prorocze słowa, „że Archimandryta jest bardzo chory i do końca grudnia umrze”, a ja wówczas powrócę, jako przełożony, bo tam dzieje się bardzo źle. Zapomniał, że Ihumenią w Ujkowickim Monasterze jest Sama Bogurodzica.

Jak się o tym dowiedziałem od kilku osób, którzy mówili o tym ze strachem, a gdy doszły świadectwa tych, którzy odmówili słuchania oszczerstw na Monaster Bogurodzicy, co się zaczęło u nich w domach dziać – należało czytać egzorcyzmy, żeby powrócił do nich pokój. Jeden z duchownych powiedział o O.S: „O. Archimandryto, to nie człowiek, a wcielony szatan, gdy sprzeciwiłem się temu, co mówił, to zaczął tak do mnie ryczeć, jakby wpadł w szał.”

Po zebraniu wszystkich dowodów i relacji oraz wydarzeń, powstał dość jasny i czytelny obraz, kto jest kto i komu służy, oraz pod czyją opieką znajduje się O.S.:

- w dobie Covida i kwarantanny swobodnie przekracza granicę Ukrainy, organizuje w Poczajowie spotkanie, plugawiące Monaster

- buszuje po Białymstoku i Białostocczyźnie oficjalnie w stroju mniszym, do którego prawo utracił raz na zawsze wraz z kapłaństwem za czyny haniebne, których się dopuścił, złamanie przysięgi mniszej, czyny zabronione w sakramencie pokuty.

- nikt nie reaguje na jego działania

- ogłasza śmierć Archimandryty Monasteru do końca grudnia

- ogłasza swój triumfalny powrót już jako przełożony , „bo tam nikogo z mózgiem nie ma”, tam dzieje się bardzo źle – trzeba działać.

Pracowałem w Monasterze, jak zawsze, trudząc się do ostatnich sił. Drugiego listopada, po obiedzie, poczułem się bardzo źle, poszedłem zmierzyć temperaturę – miałem bardzo wysoką gorączkę – 39,7ºC. Myślałem, że się przeziębiłem. Okazało się, że gorączka nie spada, cały czas utrzymuje się około 40 ºC, zażyłem różne leki przeciwko przeziębieniu, zapaleniu płuc, miałem stawiane bańki – bez skutku, nic nie pomaga. Trochę leżę w łóżku i jednocześnie szukam pomocy i tak trwało to do 14 listopada, po południu pojechałem z gorączką  40ºC do lekarza, który badał mnie na odległość 2 metrów, jak trędowatego. Nie mogłem pojąć, jak lekarz, który ma pomagać choremu w każdej chorobie, zachowuje się jak rozpanikowana baba. Zapisał mi lekarstwo i kazał go szukać. Jeździłem z temperaturą  40ºC po wszystkich okolicznych aptekach miast do godziny 22-giej – bez skutku. Nie wiem, jak wróciłem do Monasteru – chyba tylko dzięki Opatrzności Bożej. Następnego dnia, w strasznym stanie, usiadłem za kierownicę auta i z jednym z Braci pojechałem do Doktora z dużej Litery – Włodzimierza Bodnara w Przemyślu, który natychmiast postawił diagnozę – bez wątpienia jest to Covid. Zastosował antybiotyki w zastrzykach na zapalenie płuc i Amantadynę. Zachowywał się jak najbardziej normalnie, sam osłuchał płuca, przygotował zastrzyki i sam je wykonał. Amantadynę podał mi Brat zaraz po powrocie, a na trzeci dzień temperatura spadła do  37 ºC. Przez dwa tygodnie nic nie jedząc i pijąc tylko połowę szklanki wody jordańskiej, bo zwykła woda była strasznie gorzka, straciłem na wadze 20 kg. W tym czasie działy się ze mną straszne napaści demonów, najgorzej było od 21.00 do 3.00 rano, snu w ogóle nie było, stan psychiczny straszny, żadnej pomocy, nawet modlić się nie mogłem, po prostu zapomniałem wszystkie modlitwy. Uświadomiłem sobie, żeby zwrócić się o pomoc do dzieci duchowych Monasteru, aby zaczęli modlić się w nocy w różnych miejscach, wiedziałem, że jest to jedyna siła przeciw okultystycznej bandzie O.S. Pomoc przyszła od Św. Archanioła Michała i wiernych sług Boga.

Jedyną modlitwą, która pamiętałem w tym najkrytyczniejszym stanie była modlitwa „Któryś cierpiał za nas rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami”.

Pozostali Bracia zostali przebadani przez doktora Bodnara, który nie stwierdził Covida. Wieczorem do mojej celi przychodzili Bracia, brakowało zawsze tych, którzy od pierwszego dnia mojej choroby przyjmowali AMANTIX, tzn. wiedzieli to, czego ja nie wiedziałem, ani nikt mi nic o tym leku nie powiedział, co stało się dla mnie jasne i czytelne. COVIDEM zostałem zarażony, żeby spełniły się słowa „Anioła światłości”: „Archimandryta jest chory i umrze do końca grudnia”, a służebnica O.S. pracowała w szpitalu Covidowym – Amen.

15 listopada przyjechała grupka naszych znajomych, która przywiozła lek na wzmocnienie serca, ale bez ulotki i bez opakowania, ponieważ lek przywiozła dobrze znana osoba, więc nic nie podejrzewając zażyłem i po dwóch dobach zaczęły się silne ataki serca, w międzyczasie dostarczono zamówiony przez Brata lek, w oryginalnych opakowaniach z ulotkami. Jak tylko się z nimi  zapoznałem, zrozumiałem, że tego lekarstwa nie wolno mi wziąć w żadnym wypadku. Branie go oznacza śmierć! Wieczorem otrzymuję SMS-a o treści: „Niech Ojciec tego lekarstwa nie bierze, gdyż zostało dostarczone z centrum tzw. O.S. - „Anioła światłości” przez jego służebnicę, okrężną drogą – błagam”.

Tu już nie miałem najmniejszej wątpliwości, że monasterski drań działa pod WIELKĄ CZAPKĄ Najmitów.

Pierwszym krokiem po wstaniu z łóżka i odsłużeniu Boskiej Liturgii było dyscyplinarne usunięcie z grona mnichów Br. T., aby pozbyć się tej gangreny raz na zawsze. Prawda, że późno, wielokrotnie proszono mnie o wyrzucenie go ze wspólnoty, ale Ojciec mnichów jest zawsze miłosierny i bardzo cierpliwy. Okopywałem i nawoziłem to drzewo, oszczędzając przez 15 lat – bez skutku, a nawet odwrotnie. Przyszedł moment wyrąbania i tak się stało.

W tym czasie cała okultystyczna hołota zaprzęgła wszystkie diabelskie sztuczki, aby mnie zgładzić, lecz nie na darmo Matka Boża 18 sierpnia o 24-tej na Milicji Obywatelskiej w Przemyślu na ulicy Mickiewicza powiedziała do nas – a byłem tam z O. Atanazym – „KTO Z BOGIEM, TEMU BÓG DOPOMOŻE”. Tą wielką prawdą żyje Monaster w Ujkowicach, pracując ciężko, aby „ze spokojem własny chleb jeść”, jak mówi święty Apostoł Paweł. Postawa Wiary, zaufania Bogu i bezgranicznej miłości dziecięcej do Bogurodzicy bardzo nie podoba się Najmitom, którzy zawsze egzystują zdradą i ochłapami, rzucanymi im przez książąt ciemności.

W takim napięciu i przykuty do łóżka doczekałem się czasu przed Bożym Narodzeniem, kiedy trzeba napisać życzenia Bożonarodzeniowe, a okazało się, że nie da rady ich umieścić na stronie internetowej Monasteru. W końcu znaleźliśmy informatyka, który musiał stworzyć nową stronę, ponieważ stara strona, prowadzona przez O.S., została zniszczona w najwyższym stopniu nie do odzyskania. I tu rodzi się pytanie – czy tak postępuje chrześcijanin, kapłan i mnich, który przed ołtarzem składał Bogu przysięgę wierności, służenia, w tym Monasterze, aż do śmierci, a inną przysięgę z ręką na Ewangelii, że nigdy nie będzie szkodził Monasterowi w jakikolwiek sposób, że nie będzie nigdy używał alkoholu – to następna przysięga, a okazało się, że wypijał wszystko wino, które pozostawało po Liturgii.

Ja zaś naiwnie wierzyłem, że to wino zabiera brat zakrystianin, tymczasem po ucieczce tego potwora satanistycznego, na moje pytanie, co się działo z winem po Liturgii, odpowiedział, że „ja go nigdy nie brałem” – wypijał ten, którego przysięga leży w Ujkowickim Monasterze po dzień dzisiejszy. Człowiek, który naruszył KLĄTWĘ – PRZYSIĘGĘ dobrowolną, daną Bogu, za jej złamanie może czekać tylko strasznej kary i ona będzie udziałem „Anioła światłości” - tzw. O.S.

Praca nad nową stroną trwała długo i została zakończona przed paroma dniami. Dopiero teraz mogę Wam przesłać życzenia Zmartwychwstałego Chrystusa dla wszystkich naszych Dzieci Duchowych i wyrazić ból z powodu małej wiary wielu spośród nich. Już zapomnieliście o ogromnych darach Matki Bożej Watopedzkiej Ukojenia i Podpory, zapomnieliście o narodzonych dzieciach, wnukach, które narodziły się dzięki miłości Matki Bożej i modlitwie mnichów z Monasteru.

Czy tzw. O.S. uzdrowił kogokolwiek, czy wyprowadził z grobu, czy ulżył w cierpieniach, czy pojednał rodziny, czy wyjaśnił różne sprawy, czy połączył młodych ludzi w małżeństwie – OTÓŻ  NIE.

Pytanie następne: czy tzw. O.S. jest założycielem Monasteru, czy legł on, jako jego fundament, czy on przyjął na siebie wszystkie prześladowania i niesprawiedliwości, czy on był sądzony i włóczony po sądach przez 8 lat, czy na niego wydawano wyroki, czy jego atakował szatan? Z całą pewnością – NIE!

Czy do niego demon powiedział: „Wy budujecie Królestwo Boże”, czy do niego wypowiedział demon słowa: „Tu była brama do piekła”, czy do niego darł się diabeł” „Postawiliście nam na drodze ten pierdo .. ny Monaster”, czy to tzw. O.S. dał potomstwo niepłodnym małżonkom – odpowiedzcie sobie sami. Jest mi za was wstyd przez Bogurodzicą, bo w tylu sprawach to Ja prosiłem o pomoc dla was, to Ja jestem Ojcem tego Monasteru i przed ludźmi i przed Bogiem. To Bracia, którzy niosą pokornie posłuszania w cichości, w zmęczeniu i ustawicznej modlitwie SĄ SZCZEBLAMI TEJ DRABINY, po której schodzi ŁASKA BOŻA DLA WAS.

Nie widzicie tego, nie rozumiecie, udajecie, że to was nie dotyczy – to się przekonacie: „BÓG DAŁ, BÓG WZIĄŁ”  - „BOH DAŁ BOH WZIAŁ” - za niewdzięczność Bóg odbierze dar darmo dany, w chwili, kiedy najmniej będziecie się tego spodziewać! Mamy na to wiele przykładów.

To, co tutaj opisałem, jest tylko kropelką w morzu naszego cierpienia, prześladowań od Najmitów diabelskich i ataków piekła, nienawiści wrogów z powodu Imienia BOŻEGO, Któremu Monaster służy dniem i nocą całym sercem i duszą dla Waszego Zbawienia – TAK NAM DOPOMÓŻ BÓG.

ВО ИСТИНУ ВОСКРЕС!            

        

            Archimandryta Nikodem                     

Ihumen Monasteru Śww. Cyryla i Metodego  w Ujkowicach