Prawosławny kult Maryi, Bożej Rodzicielki

  • Autor: Św. Abp Jan Maksymowicz
  • polski
  • A5
Prawosławny kult Maryi, Bożej Rodzicielki
  1. Wstęp
  2. Pierwsi przeciwnicy kultu Bogurodzicy
  3. Próby zniesławienia Zawsze Dziewicy Maryi przez Żydów i heretyków
  4. Kult Matki Bożej podczas Jej życia na ziemi
  5. Herezja Nestoriusza i trzeci sobór powszechny
  6. Próby pomniejszenia chwały Królowej Niebios przez Ikonoklastów i ich zawstydzenie
  7. Żarliwość nie oparta na pełnym zrozumieniu
  8. Prawosławna cześć dla Bogurodzicy

 

Wstęp do czwartego wydania

To nowe wydanie traktatu o Maryi, Bożej Rodzicielce, napisanego przez niedawno kanonizowanego św. Jana Maksymowicza, przetłumaczonego przez ojca Seraphima Rose na angielski, wychodzi naprzeciw nadziejom, że pobudzi anglojęzycznych czytelników do głębszego oddawania czci Bogurodzicy, która zdolna jest wspomagać słabych chrześcijan, którzy obecnie muszą stawiać czoła bezprecedensowemu pomieszaniu pojęć. To całe zamieszanie pochodzi oczywiście od złego. Jednak przyczyną tak strasznego pomieszania jest również utrata przez prawosławnych chrześcijan umiłowania Prawdy, a to automatycznie wywołuje w nich lęk przed potęgą tego świata. Umiłowanie Prawdy stanowi kamień węgielny życia duchowego, jak również pewność naszego duchowego przetrwania w czasach, gdy świadomość społeczeństwa łączy się z siłami ducha tego świata.

Św. Jan Maksymowicza był prześladowany za życia, włącznie z umieszczeniem jak kryminalisty w więzieniu, właściwie z powodu jego bezkompromisowej wierności Prawdzie. Jego pisma stały się tekstami patrystycznymi wieku współczesnego, gdyż posiadają tę samą wymowę, co dzieła starożytnych świętych Ojców. Właśnie ponadczasowy charakter tych pism popchnął późniejszego ojca Seraphima do podjęcia ich tłumaczenia, aby stały się one dostępne dla współczesnych prawosławnych.

Ikona na okładce została napisana przez znanego ikonografa Pimena M. Sofronowa na zlecenie Arcybiskupa Jana Maksymowicza. Umieszczona była w ikonostasie w katedrze w San Francisco, gdzie św. Jan celebrował Liturgię aż do swojego odejścia w 1966 roku. Kilka lat po śmierci Arcybiskupa ikona została przekazana do cerkwi monasterskiej św. Hermana z Alaski, gdzie umieszczono ją w ikonostasie. Przed nią odbyły się zarówno święcenia ojca Seraphima jak też nabożeństwo pogrzebowe po jego śmierci.

Dobrze pamiętamy jak Arcybiskup Jan modlił się przed tą ikoną, jak często stał tuż przy niej podczas głoszenia homilii w ostatnich latach jego życia na ziemi. Ponieważ ikona ta przypomina nam zarówno autora tej pracy, św. Jana Maksymowicza jak i tłumacza i wydawcę, ojca Seraphima, przedstawiamy to nowe wydanie z nadzieją, że prawosławni chrześcijanie pomnożą swoje modlitwy do Bogurodzicy.

Prawosławna teologia Arcybiskupa Jana Maksymowicza

Nie tak dawno temu przełożona monasteru Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, bardzo pobożna niewiasta, głosiła naukę w cerkwi swojego monasteru podczas święta Zaśnięcia Przeczystej Bogurodzicy. Ze łzami usilnie prosiła swoje mniszki i pielgrzymów, którzy przybyli na święto, żeby w pełni i z otwartym sercem przyjmować wszystko, co Cerkiew przekazuje nam poprzez stulecia, ponosząc ogromne cierpienia, aby przechować świętą tradycję poprzez wszystkie wieki, oraz aby nie wybierać sobie z niej tego, co nam się wydaje „ważne”, a odrzucać to, co „zbędne”, gdyż przez uważanie siebie za mądrzejszych od tradycji możemy tę tradycję w końcu utracić. Tak więc gdy Cerkiew mówi nam w swoich hymnach i ikonach, że Apostołowie zostali cudownie zebrani z krańców ziemi, aby byli obecni przy Zaśnięciu i na pogrzebie Matki Bożej, my jako prawosławni chrześcijanie nie możemy w to wątpić, albo jakoś inaczej interpretować, ale musimy wierzyć tak, jak Cerkiew nam to podaje, w prostocie serca.

Młody konwertyta z Zachodu, który nauczył się rosyjskiego, był obecny i słuchał tej nauki. Sam wcześniej rozmyślał o tym problemie patrząc na ikony, pisane w tradycyjnym stylu, przedstawiające Apostołów niesionych na obłokach, aby mogli ujrzeć Zaśnięcie Bogurodzicy; zadawał też sobie pytanie: Czy powinniśmy rozumieć to dosłownie, jako wydarzenie cudowne, czy jest to tylko „poetyczny” sposób przedstawienia przybywających Apostołów na to wydarzenie… albo też twórcze, czy nawet „doskonałe” przedstawienie tego wydarzenia, które tak naprawdę nigdy nie miało miejsca? (Rzeczywiście, są to problemy, którymi obecnie zajmują się „prawosławni teolodzy”). Dlatego słowa pobożnej przełożonej zapadły głęboko w jego serce, zrozumiał, że w odbiorze i rozumieniu Prawosławia jest coś dużo głębszego niż tylko to, co możemy odczuć czy zrozumieć. W tym właśnie momencie tradycja została mu przekazana, nie poprzez książki, ale poprzez żywe naczynie, które ją w sobie skrywało; objawiła się nie poprzez rozum czy uczucia, ale przede wszystkim poprzez serce, które w ten sposób zaczęło zanurzać się w głębi prawosławnej nauki.

Później ten młody konwertyta spotkał wielu ludzi, osobiście lub czytając ich książki, którzy studiowali teologię prawosławną. Byli oni teologami naszych czasów, którzy uczęszczali do prawosławnych szkół i stali się teologicznymi „ekspertami”. Zazwyczaj bardzo chętnie wypowiadali się o tym, co jest prawosławne a co nie, co jest ważne a co jest drugorzędne w Prawosławiu; wielu z nich szczyciło się swoim „konserwatyzmem” czy też „tradycjonalizmem” w wierze. Ale w żadnym z nich nie dostrzegł ów młody człowiek autorytetu prostej przełożonej, która mówiła prosto do jego serca, które tak jak ona było nieskażone współczesną „teologią”.

Serce tego konwertyty, który wciąż raczkował w Prawosławiu, zapragnęło dowiedzieć się jak wierzyć, co również oznacza komu wierzyć. Za bardzo był człowiekiem swoich czasów, zbyt przywiązany do swoich przekonań, aby móc zwyczajnie zaprzeczyć potędze własnego rozumowania i ślepo uwierzyć we wszystko, co usłyszał; oczywiste jest, że Prawosławie w ogóle nie oczekuje tego od nikogo, pisma świętych Ojców są żywym dowodem pracy ludzkiego rozumu oświeconego łaską Boga. Ale jest także oczywiste, że współczesnym „teologom” czegoś brakuje, gdyż pomimo całej swojej logiki i znajomości tekstów patrystycznych nie przekazują oni tego czucia, a także smaku Prawosławia tak jak ta prosta, niewykształcona mniszka.

Nasz konwertyta poszukiwał prawdziwej, żywej prawosławnej tradycji, i w końcu odnalazł ją w osobie Arcybiskupa Jana Maksymowicza. Znalazł w nim kogoś, kto pobierał nauki w „starych” szkołach a równocześnie świadomy był wszelkich krytyk tej teologii, które formułowali teologiczni krytycy naszego wieku, który był w stanie używać swojej wielkiej inteligencji by znaleźć prawdę tam, gdzie była poddawana w wątpliwość. Jednak posiadał coś więcej niż wszyscy pozostali teologowie zdawali się sobą prezentować, mianowicie tę samą prostotę i autorytet, które pobożna mniszka przekazała prosto do serca młodego poszukiwacza Boga. Jego serce i umysł zostały zwyciężone; nie dlatego, że Arcybiskup Jan stał się jego „nieomylnym ekspertem”, gdyż Cerkiew Chrystusa nie zna takich rzeczy, ale dlatego, że zobaczył w tym świętym duszpasterzu uosobienie Prawosławia, prawdziwego teologa, którego teologia wyrastała ze świętego życia i całkowitego zakorzenienia w prawosławnej tradycji. Kiedy przemawiał, można było zaufać jego słowom, mimo że starannie oddzielał nauczanie Cerkwi, które jest pewne, od swoich osobistych opinii, które mogły być błędne, i których nikomu nie zalecał. Nasz młody konwertyta odkrył, że mimo całej intelektualnej przenikliwości i zdolności krytycznych Arcybiskupa Jana, jego słowa dużo częściej zgadzały się ze słowami prostej mniszki, niż ze słowami tych, którzy byli wykształconymi teologami naszych czasów.

Pisma teologiczne Arcybiskupa Jana nie należą do jakiejś specyficznej „szkoły”, nie wykazują jakiegoś szczególnego „wpływu” jakiegoś niedawno żyjącego teologa. Prawda jest taka, że Arcybiskup Jan został zachęcony do uprawiania teologii, tak jak i do przyjęcia stanu mniszego i uczęszczania na nabożeństwa cerkiewne, przez swojego wielkiego nauczyciela, metropolitę Antoniego Krapowickiego; prawdą jest również to, że uczeń przyswoił sobie ogromny nacisk swojego nauczyciela na „powrót do świętych Ojców” oraz na to, by teologię blisko wiązać z życiem duchowym i moralnym, a nie z akademią. Jednak pisma teologiczne metropolity Antoniego są odmienne w swoim wyrazie, intencjach i zawartości; był on bardzo zaangażowany w świat teologii akademickiej w środowisku inteligencji tamtych czasów i dużo jego pism poświęconych było argumentom i polemikom, które kierował do znanych sobie środowisk, które doskonale rozumiały ten język. Z drugiej strony pisma Arcybiskupa Jana są pozbawione tego apologetycznego i polemicznego aspektu. On z nikim się nie kłóci, on po prostu przedstawia naukę prawosławną, a kiedy jest konieczne odrzucenie fałszywych doktryn, zwłaszcza w jego dwóch długich artykułach na temat sofiologii Bułhakowa, jego słowa są przekonywujące nie poprzez moc logicznych argumentów, ale raczej przez moc przedstawionego nauczania patrystycznego w jego oryginalnym brzmieniu. Nie przemawia on do wyedukowanego, akademickiego świata, ale do nieskażonego prawosławnego umysłu; nie nawołuje też do „powrotu do Ojców”, ponieważ to, co sam pisze jest po prostu przekazywaniem tradycji patrystycznej, w formie czystej, bez zbędnych komentarzy.

Źródłami teologii Arcybiskupa Jana są po prostu Pismo Święte, święci Ojcowie (zwłaszcza wielcy Ojcowie IV i V wieku) i, co jest bardzo charakterystyczne, nabożeństwa Cerkwi Prawosławnej. To ostatnie źródło, rzadko używane w takim stopniu przez teologów ostatnich wieków, jest kluczowe do praktycznego, nieakademickiego podejścia Arcybiskupa Jana do teologii. Oczywiste jest, że był całkowicie zanurzony w cerkiewny rytm nabożeństw i że jego teologiczne inspiracje pochodziły głównie z tego najważniejszego źródła patrystycznego, które kontemplował nie w wolnym czasie przeznaczonym na uprawianie teologii, ale podczas codziennej praktyki, poprzez bycie obecnym na każdym nabożeństwie. Uczył się teologii jako integralnej części codziennego życia i bez wątpienia dzięki temu, a nie przez formalne studia teologiczne, został teologiem.

Dlatego zrozumiałe jest, że nie można odnaleźć w pismach Arcybiskupa Jana żadnego „sytemu” teologicznego. Ale nigdy też nie protestował przeciwko wielkim dziełom „systematyki teologicznej” ukazującym się w XIX wieku w Rosji, czynił nawet z katechizmów tego okresu użytek podczas swojej pracy misyjnej (podobnie do wielkich hierarchów XIX i XX wieku, którzy zarówno w Grecji jak i Rosji korzystali z nich jako znakomitych pomocy przy szerzeniu Prawosławia wśród ludu); pod tym względem był ponad wszelkimi modami i stronnictwami teologów i studentów, zarówno w przeszłości jak i współczesnych, którzy byli zbyt przywiązani do jakiegoś określonego sposobu przedstawiania teologii prawosławnej. Wykazywał ten sam szacunek dla metropolity Antoniego Krapowickiego z jego zdecydowanie antyzachodnim nastawieniem, co dla metropolity Piotra Mohyły, który pozostawał przypuszczalnie pod przesadnymi wpływami zachodnimi. Kiedy ktoś mówił o błędach któregoś z tych wielkich hierarchów i obrońców Prawosławia, machał ręką i mówił: „Nieważne” – ponieważ zawsze miał przed oczami przede wszystkim świętą tradycję Prawosławia, którą ci teologowie skutecznie przekazywali następnym pokoleniom pomimo swoich błędów. Pod tym względem musiał wiele tłumaczyć młodym teologom naszych czasów, którzy podchodzą do prawosławnej teologii w duchu, który jest zarówno zbyt teoretyczny jak i zbyt polemiczny i stronniczy.

Dla Arcybiskupa Jana teologiczne „kategorie” nawet najmądrzejszych uczonych teologów były również „nieważne”, lub raczej były istotne wyłącznie w takim stopniu, w jakim wyrażały prawdziwe znacznie, a nie stawały się wyłącznie materią rutynowego nauczania. Pewne wydarzenie z czasów szanghajskich jaskrawo pokazuje wolność jego teologicznego ducha. Kiedyś, gdy przeprowadzał ustne egzaminy starszych klas katechetycznych z jego szkoły katedralnej, przerwał jednemu z uczniów absolutnie poprawną recytację wyliczającą proroków mniejszych ze Starego Testamentu raptownym i kategorycznym stwierdzeniem: „Nie ma wcale Proroków mniejszych!” Kapłan-nauczyciel tej klasy był wyraźnie zgorszony tym pozornym dyskredytowaniem jego autorytetu, ale prawdopodobnie do dzisiaj studenci pamiętają to dziwne obalenie normalnych katechizmowych „kategorii”, a możliwe że kilku z nich pojęło przesłanie, które Arcybiskup Jan próbował przekazać: razem z Bogiem wszyscy prorocy są wielcy, wszyscy są „więksi”, i ten fakt jest dużo bardziej istotny niż wszystkie kategorie naszej wiedzy na ich temat, jakkolwiek by nie były przekonywujące same w sobie. W swoich pracach teologicznych oraz w homiliach Arcybiskup Jan często umieszcza zadziwiające zwroty w swoich rozważaniach, ukazując nam wiele niespodziewanych aspektów i głębsze rozumienie poruszanego tematu. Oczywiste jest, że teologia dla niego była nie tylko ludzką, ziemską dyscypliną, której bogactwa poddają się naszym racjonalnym interpretacjom, lub w której możemy stać się samowystarczalnymi „ekspertami”, ale raczej czymś, co wskazuje na niebo i co musi porywać nasze umysły do Boga i do rzeczywistości niebieskich, których nie można pojąć żadnym logicznym systemem myślowym.

Znakomity historyk Cerkwi Rosyjskiej N. Talberg zasugerował (w Kronikach Biskupa Sawy, rozdział 23), że Arcybiskup Jan powinien być uważany przede wszystkim za „szalonego z powodu Chrystusa, który pozostał takim nawet w szatach biskupa”, i pod tym względem porównuje go ze świętym Grzegorzem Teologiem, który także nie pasował, podobnie jak Arcybiskup Jan, do powszechnie przyjętego „wyobrażenia” biskupa. Właśnie to „szaleństwo” (według norm światowych) nadaje charakterystyczny smak pismom teologicznym zarówno św. Grzegorza jak i Arcybiskupa Jana, widać to w niezależności od opinii publicznej, od tego, co „wszyscy myślą”, w nie wiązaniu się z żadnymi „stronnictwami” czy „szkołami”, w podejściu do problemów teologicznych z podniosłego, nieakademickiego punktu widzenia, i w zdrowym unikaniu nieistotnych sporów oraz braku ducha kłótliwości; świeże, niespodziewane zwroty myśli czynią z ich prac teologicznych przede wszystkim niezwykłe źródło inspiracji oraz pozwalają prawdziwie i głęboko rozumieć Boże objawienie.

Być może najbardziej zachwyca nas niezwykła prostota pism Arcybiskupa Jana. Jest oczywiste, że przyjmuje on prawosławną tradycję szczerze i całkowicie, bez żadnych „ale”, na przykład jak dochować wierności tradycji, ale nadal pozostawać „wyrafinowanym” człowiekiem współczesnym. Był świadomy współczesnej „krytyki”, a zapytany podawał solidne powody odrzucania tych krytyk w wielu punktach. Starannie studiował problem „wpływu Zachodu” na Prawosławie w ostatnich wiekach i miał na to dobrze wyważony pogląd, starannie rozróżniając pomiędzy tym, co ma być odrzucone bezsprzecznie jako obce dla Prawosławia, tym co nie jest zalecane bez specjalnego „roztrząsania”, i tym co jest do przyjęcia jako prowadzące do prawosławnego życia i pobożności (to bardzo wyraźnie pokazuje brak u Arcybiskupa Jana „uprzedzeń”; badał wszystko w odniesieniu do świętego Prawosławia). Ale pomimo całej swojej wiedzy i wprawy w krytycznych opiniach, zawsze wierzył w tradycję Prawosławia prosto, tak jak Cerkiew nam to przekazuje. Większość prawosławnych teologów naszych czasów, nawet jeżeli uniknęli najgorszych skutków protestanckich reformatorów mentalności, wciąż patrzą na tradycję oczami środowisk akademickich, w których czują się jak u siebie w domu; jednak Arcybiskup Jan był „u siebie w domu” przede wszystkim w cerkwi podczas nabożeństw, podczas których spędzał codziennie wiele godzin, w ten sposób domieszka racjonalizmu (nie zawsze w znaczeniu pejoratywnym) największych nawet teologów akademickich, była całkowicie obca jego myśli. W jego pismach nie ma „problemów”; jego zazwyczaj liczne przypisy są jedynie informacją, gdzie nauka Cerkwi może być znaleziona. Pod tym względem jest niepodzielnie jednym z „umysłem Ojców”, i ukazuje się nam jako jeden z nich, a nie jedynie jako komentator teologii przeszłości.

Pisma teologiczne Arcybiskupa Jana drukowane w różnych cerkiewnych wydawnictwach przez ostatnie czterdzieści lat, nie zostały dotąd zebrane w jedną całość. Te, które są obecnie dostępne dla Bractwa św. Hermana z Alaski, złożą się na tom o niewiele ponad dwustu stronach objętości. Jego dłuższe pisma zostały napisane w przeważającej części w jego latach wcześniejszych, gdy przebywał jako hieromnich w Jugosławii, gdzie został już zauważony jako wyróżniający się między teologami prawosławnymi. Szczególnie wartościowe są jego dwa artykuły na temat sofiologii Bułhakowa; w jednym wykazuje przekonująco, w sposób bardzo obiektywny, kompletną niekompetencję Bułhakowa jako patrystycznego uczonego, w drugim, jeszcze cenniejszym, daje wykład prawdziwej doktryny patrystycznej na temat Bożej Mądrości. Wśród jego późniejszych pism trzeba wspomnieć artykuł na temat ikonografii prawosławnej (w którym, nawiasem mówiąc, okazał się dużo bardziej świadomy problemów „wpływów zachodnich” na styl ikonografii niż jego nauczyciel, metropolita Antoni), serię homilii zatytułowanych „Trzy ewangeliczne święta”, w których odsłaniał głębsze znaczenie kilku „mniejszych” świąt cerkiewnych, oraz artykuł „Cerkiew: Ciało Chrystusa”. Jego krótkie artykuły i homilie również są głęboko teologiczne. Jedna homilia zaczyna się od „Hymnu do Boga” świętego Grzegorza Teologa i dalej trzyma się tego podniosłego tonu patrystycznego jako natchnione oskarżenie współczesnej bezbożności; inna, wygłoszona w Wielki Piątek 1936 roku, jest wzruszającą mową do leżącego w grobie Chrystusa, w tonie godnym tego samego świętego Ojca.

Zaczynamy tę serię tłumaczeń od klasycznego wykładu Arcybiskupa Jana na temat prawosławnego kultu Bożej Rodzicielki oraz głównych błędów, które ten kult atakowały. Najdłuższy rozdział jest jasnym i dobitnym odrzuceniem łacińskiego dogmatu o „niepokalanym poczęciu”.


 

I. Kult Matki Bożej podczas Jej życia na ziemi

Od czasów Apostolskich aż do naszych czasów wszyscy, którzy prawdziwie miłują Chrystusa oddają cześć Tej, która Go zrodziła, wychowała i chroniła w latach Jego młodości. Jeśli Bóg Ojciec wybrał Ją, Bóg Duch Święty zstąpił na Nią i Bóg Syn zamieszkał w Niej będąc uległym Jej w latach młodości, martwiąc się o Nią wisząc na Krzyżu, w takim razie czy ktoś wyznający Świętą Trójcę nie czciłby Jej?

Jeszcze za dni Jej ziemskiego życia przyjaciele Chrystusa, Apostołowie, okazywali wielką troskę i oddanie Matce Bożej, szczególnie Ewangelista Jan Teolog, który wypełniając wolę Jej Boskiego Syna zabrał Ją do swego domu i opiekował się Nią jak matką, odkąd usłyszał od Zbawiciela na Krzyżu – Oto Matka twoja.

Ewangelista Łukasz namalował liczne Jej wyobrażenia, w tym niektóre razem z Przedwiecznym Synem, a inne bez Niego. Kiedy zebrał je i pokazał Przeczystej Dziewicy, spodobały się Jej i rzekła – Niech im towarzyszy łaska mojego Syna, i zaśpiewała hymn tak jak kiedyś w domu Elżbiety – Wielbi dusza moja Władcę, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Jednakże Bogurodzica podczas swojego życia na ziemi unikała chwały należnej Jej jako Matce Zbawiciela. Wolała żyć w ciszy i przygotowywała się na Swoje odejście do życia wiecznego. Do ostatnich dni Swego ziemskiego życia starała się, aby być godną Królestwa Jej Syna, przed Swoją śmiercią modliła się, aby uwolnił Jej duszę od duchów złości, które spotykają dusze w ich drodze na niebiosa i usiłują je pochwycić, aby zabrać ze sobą do piekieł. Chrystus spełnił modlitwy Swojej Matki i w godzinie Jej odejścia z tego świata osobiście zstąpił z nieba z mnóstwem Aniołów, aby wziąć Jej duszę w Swoje ramiona.

Ponieważ Matka Boża modliła się również o to, aby mogła pożegnać się z Apostołami, Chrystus zebrał dla Niej wszystkich Apostołów, z wyjątkiem Tomasza, porwał ich niewidzialną mocą i sprowadził do Jerozolimy ze wszystkich krańców zamieszkanego świata, gdzie głosili Ewangelię, i byli oni obecni przy Jej błogosławionym przejściu do życia wiecznego.

Apostołowie śpiewając święte hymny złożyli Jej Przeczyste Ciało w grobie, a trzeciego dnia razem z Apostołem Tomaszem, który właśnie przybył do Jerozolimy, otworzyli grób, aby jeszcze raz móc oddać chwałę doczesnym szczątkom Bogurodzicy. Jednak nie znaleźli Jej Ciała w grobie i zakłopotani wrócili do domu; nagle, podczas posiłku Bogurodzica pojawiła się przed ich oczami w powietrzu, w blasku niebiańskiego światła, i wyjaśniła im, że Jej Syn objął Swoją chwałą również Jej Ciało, i teraz powstała z martwych stoi przed Jego Tronem. Przyrzekła im wtedy także, że nigdy ich nie opuści.

Apostołowie z wielką radością pozdrowili Matkę Bożą i zaczęli czcić Ją nie tylko jako Matkę ich ukochanego Nauczyciela i Władcy, ale także jako niebieską wspomożycielkę, jako opiekunkę chrześcijan i orędowniczkę całego rodzaju ludzkiego przed Sprawiedliwym Sędzią. I gdziekolwiek głoszona jest Ewangelia Chrystusa, Jego Przeczysta Matka również jest wysławiana.


 

II. Pierwsi przeciwnicy kultu Bogurodzicy

Im bardziej wiara chrześcijan rozprzestrzeniała się i Imię Zbawiciela świata było uwielbiane na ziemi, a razem z Nim także Ta, która raczyła zostać Matką Boga i Człowieka, tym bardziej nienawiść nieprzyjaciół Chrystusa wzrastała przeciwko Niej. Maryja była Matką Jezusa. Swoim życiem wykazała rzecz niesłychaną, stanowiła przykład czystości i prawości, i co więcej, po Swoim Zaśnięciu stała się potężnym wsparciem dla chrześcijan, mimo że niewidzialnym dla oczu. Dlatego wszyscy, którzy nienawidzili Jezusa Chrystusa i nie wierzyli w Niego, nie rozumieli Jego nauki, czy też, pisząc bardziej precyzyjnie, nie chcieli zrozumieć tak, jak rozumiała tę naukę Cerkiew, którzy chcieli zamienić głoszenie Chrystusa na swoje własne ludzkie rozumowania, wszyscy oni przenieśli swą nienawiść do Chrystusa, do Cerkwi i Ewangelii, na Przeczystą Dziewicę Maryję. Chcieli umniejszyć znaczenie Bogurodzicy, aby tym samym zniszczyć wiarę w Jej Syna, chcieli wytworzyć fałszywy Jej obraz wśród ludzi, aby mieć możliwość ponownego wybudowania nauki chrześcijańskiej na całkiem innym fundamencie. W łonie Maryi połączył się Bóg i człowiek. Była Tą, która była jakby drabiną dla Syna Bożego, który zstąpił z Nieba. Uderzyć w Jej cześć oznacza uderzyć w podstawy chrześcijaństwa, zniszczyć jego fundamenty.

Już na samym początku Jej niebiańskiej chwały, wybuchła na ziemi ogromna złość niewierzących i nienawiść do Niej. Kiedy po Jej świętym Zaśnięciu Apostołowie nieśli Jej Ciało do grobu w Getsemani, na miejsce wskazane przez Nią, Jan Teolog szedł z przodu niosąc gałązkę z raju, którą Archanioł Gabriel przyniósł świętej Dziewicy trzy dni wcześniej, gdy miał zapowiedzieć Jej zbliżające się odejście do przybytków niebieskich.

Kiedy Izrael wychodził z Egiptu, a dom Jakuba spośród ludu obcego – święty Piotr śpiewał Psalm 113; Alleluja – odpowiadał cały skład Apostołów razem z uczniami, na przykład z Dionizym Areopagitą, który także w cudowny sposób został przeniesiony do Jerozolimy. I kiedy śpiewano ten święty hymn, nazywany przez żydów „Wielkie alleluja”, to znaczy wielkie „wysławiaj Jahwe”, pewien żydowski kapłan, Antoniusz, doskoczył do mar i chciał je przechylić i zrzucić ciało Bogurodzicy.

Bezczelność Antoniusza została natychmiast ukarana: Archanioł Michał niewidocznym mieczem odciął jego ręce, które zawisły przyczepione do mar. Oszołomiony Antoniusz odczuwając potworny ból, uświadomił sobie swój grzech i zwrócił się z modlitwą do Jezusa, którego aż dotąd nienawidził i wtedy nagle został uzdrowiony. Nie zwlekał z przyjęciem chrześcijaństwa i dał świadectwo o tym przed swoimi wcześniejszymi żydowskimi współwyznawcami, którzy z tego powodu zadali mu śmierć męczeńską. W ten sposób próba zniewagi czci Bogurodzicy przysłużyła się do Jej większej chwały.

Wrogowie Chrystusa postanowili wtedy nie okazywać już swojego braku czci dla ciała Bogurodzicy przez brutalną siłę, jednak ich złość nie zmalała. Widząc, że chrześcijaństwo rozprzestrzenia się wszędzie, zaczęli rozpowiadać różne podłe oszczerstwa o chrześcijanach. Nie oszczędzili też imienia Bożej Rodzicielki wymyślając historię o tym, że Jezus z Nazaretu zrodzony był w niemoralnym środowisku, i że Jego Matka związała się z jakimś rzymskim żołnierzem.

Jednak to kłamstwo było zbyt oczywistym wymysłem aby mogło być poważnie traktowane. Cała rodzina Józefa Oblubieńca i samej Maryi była dobrze znana w owym czasie przez mieszkańców Nazaretu i całej okolicy. Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? (Mt 13:54-56). Tak twierdzili Jego współobywatele w Nazarecie, kiedy Chrystus ujawnił przed nimi w synagodze swoją mądrość, pochodzącą z innego świata. W małych miastach sprawy rodzinne każdego były dobrze znane, zwłaszcza czystość pożycia małżeńskiego była pod baczną obserwacją.

Czy ludzie rzeczywiście darzyliby Jezusa takim szacunkiem, aby zapraszać Go do wygłoszenia nauki w synagodze, gdyby zrodzony był z nieprawego związku? Zastosowanoby w stosunku do Maryi prawo Mojżesza, które takie osoby każe kamienować, a faryzeusze wykorzystaliby wiele razy taką sposobność, aby móc zganić Chrystusa za prowadzenie się Jego Matki. Jednak sprawa wyglądała dokładnie na odwrót. Maryja cieszyła się wielkim szacunkiem; na weselu w Kanie Galilejskiej była gościem honorowym, a nawet kiedy Jej Syn został potępiony nikt nie ośmielił się na szyderstwa czy potępienie Jego Matki.


 

III. Próby zniesławienia Zawsze Dziewicy Maryi przez Żydów i heretyków

Żydowscy oszczercy przekonali się wkrótce, że bardzo trudno jest zniesławić Matkę Jezusa, a na podstawie informacji, które sami zebrali, dużo łatwiej było udowodnić bogobojność Jej życia. Dlatego porzucili swoje oszczerstwa, które już zostały podjęte przez pogan (Orygenes, Przeciw Celsusowi, I) usiłując wykazać przynajmniej, że Maryja nie była dziewicą gdy zrodziła Chrystusa. Twierdzili nawet, że proroctwo przepowiadające narodzenie Mesjasza z Dziewicy w ogóle nie istniało, i dlatego całkowicie daremnie chrześcijanie wywyższali Jezusa twierdząc, że to właśnie w Nim to proroctwo się wypełniło.

Znaleźli się żydowscy tłumacze (Aquila, Symmachus, Theodotion) którzy na nowo przetłumaczyli Stary Testament na Grekę i w tych nowych tłumaczeniach dobrze znane proroctwo Izajasza (Iz 7:14) brzmiało: Oto młoda kobieta pocznie i porodzi syna. Twierdzili, że hebrajskie słowo „Aalma” oznacza „młodą kobietę” a nie „dziewicę”, jak było ono tłumaczone w świętym przekładzie siedemdziesięciu (Septuagincie), gdzie ten fragment został przetłumaczony: Oto dziewica („parthenos”) pocznie i porodzi Syna1.

Posługując się tymi nowymi tłumaczeniami żydzi chcieli udowodnić, że chrześcijanie na podstawie niepoprawnego tłumaczenia słowa „Aalma” zaczęli przypisywać Maryi rzecz zupełnie niemożliwą, zrodzenie dziecka bez udziału mężczyzny, podczas gdy w rzeczywistości zrodzenie Chrystusa w najmniejszym stopniu nie różniło się od innych ludzkich urodzin.

Jednak zły zamiar tych nowych tłumaczy został wyraźnie wyjawiony, ponieważ po porównaniu różnych fragmentów Pisma Świętego stało się jasne, że słowo „Aalma” oznacza dokładnie dziewicę. I rzeczywiście, nie tylko żydzi, ale nawet poganie na podstawie swoich własnych tradycji i różnych proroctw oczekiwali odkupiciela świata zrodzonego z dziewicy. Ewangelia jasno stwierdza, że Jezus Chrystus zrodzony został z Dziewicy.

Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? – zapytała Maryja, która ślubowała dziewictwo, Archanioła Gabriela, zwiastuna Bożego Wcielenia.

Archanioł odpowiedział – Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. (Łk 1:35)

Później Anioł pojawił się również sprawiedliwemu Józefowi, który zastanawiał się nad potajemnym oddaleniem Maryi ze swojego domu, widząc Ją brzemienną bez rozpoczęcia pożycia małżeńskiego. Archanioł Gabriel powiedział do Józefa – Nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło, i przypomniał mu proroctwo Izajasza o dziewicy, która pocznie (Mt 1:18-25)

Różdżka Aarona, kóra zakwitła, kamień oderwany od góry nie dotknięty ludzką ręką, który widział we śnie król Nabuchodonozor, a który objaśnił mu prorok Daniel, zamknięta brama widziana przez proroka Ezechiela, oraz wiele innych figur ze Starego Testamentu zapowiadało zrodzenie z Dziewicy. Tak jak Adam został stworzony przez Słowo Boże z nieuprawionej i dziewiczej ziemi, tak również Słowo Boże utworzyło ciało dla Siebie z dziewiczego łona, aby Syn Boży stał się nowym Adamem po to, by naprawić upadek w grzech pierwszego Adama (św. Ireneusz z Lyonu, Księga III).

Niepokalane poczęcie Chrystusa może być i było odrzucane przez tych, którzy zaprzeczają Ewangelii, podczas gdy Cerkiew Chrystusa od początku wyznawała, że Chrystus „wcielił się z Ducha Świętego i Maryi Dziewicy”. Ale zrodzenie Boga z zawsze Dziewicy było skałą zgorszenia dla tych, którzy chcieli nazywać się chrześcijanami, ale nie chcieli upokorzyć się w swoich wyobrażeniach i dbać pilnie o czystość własnego życia. Czyste życie Maryi było wyrzutem także dla tych, którzy nie dbali o czystość swoich myśli. Więc aby wykazać, że są chrześcijanami nie ośmielali się już zaprzeczać, że Chrystus zrodzony był z Dziewicy, ale zaczęli twierdzić, że Maryja była dziewicą dopóki nie zrodziła Swojego Pierworodnego Syna, Jezusa (Mt 1:25).

Po narodzeniu Jezusa – powiedział fałszywy nauczyciel Helvidius w IV wieku, a po nim wielu innych, – Maryja rozpoczęła normalne pożycie małżeńskie z Józefem i miała z nim dzieci, które w Ewangelii nazywane są braćmi i siostrami Chrystusa. Jednak słowo dopóki nie oznacza, że Maryja pozostała dziewicą tylko do pewnego czasu. Słowo „dopóki” i słowa podobne do niego często oznaczają wieczność. W Piśmie Świętym powiedziane jest o Chrystusie: Za dni jego zakwitnie sprawiedliwość i wielki pokój, dopóki księżyc nie zgaśnie (Ps 71:7). Nie oznacza to jednak, że gdy zgaśnie księżyc przy końcu świata, nie będzie już Bożej sprawiedliwości; a dokładnie właśnie wtedy ona zatryumfuje. A co znaczą słowa: Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy? (1 Kor 15:25). Czy nasz Władca będzie królował tylko do czasu, gdy Jego nieprzyjaciele będą pod Jego stopami?! A Dawid w czwartym Psalmie stopni mówi: Oto jak oczy sług są zwrócone na ręce ich panów i jak oczy służącej na ręce jej pani, tak oczy nasze ku Panu, Bogu naszemu, dopóki się nie zmiłuje nad nami (Ps 122:2). A zatem prorok będzie miał zwrócone oczy na Boga dopóki nie uzyska miłosierdzia, a uzyskawszy je obróci oczy ku ziemi? Zbawiciel w Ewangelii powiedział do Apostołów: A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28:20). A więc po skończeniu świata Chrystus odejdzie od Swoich Apostołów, i gdy będą sądzić dwanaście pokoleń Izraela siedząc na dwunastu tronach nie będą już w jedności z Bogiem?

Podobnie niedorzecznie jest utrzymywać, że bracia i siostry Chrystusa były dziećmi Jego Przenajświętszej Matki. Termin „brat” i „siostra” ma kilka różnych znaczeń. Podkreślając pewne pokrewieństwo między ludźmi lub bliskość duchową, słowa te używane są czasami w szerszym, a czasami węższym znaczeniu. W każdym razie ludzie nazywani braćmi i siostrami mają wspólnych rodziców, lub też tylko wspólnego ojca lub tylko matkę; albo mają różnych ojców i matki, ale ich rodzice później (po owdowieniu) zawarli związek małżeński (rodzeństwo przyrodnie); albo jeśli ich rodzice są bardzo bliskimi krewnymi.

W Ewangelii nigdzie nie znajdujemy przesłanek, aby ktoś nazywany bratem Jezusa uważany był także za dziecko Jego Matki. Przeciwnie, wiadome było, że Jakub i inni byli synami Józefa, Oblubieńca Maryi, który był wdowcem i miał dzieci z pierwszego małżeństwa (św. Epifaniusz z Cypru, Panarion, 78). Podobnie siostra Bogurodzicy, Maria, żona Kleofasa, która stała razem z Nią pod Krzyżem Chrystusa (J 19:25) również miała dzieci, które z powodu tak bliskiego pokrewieństwa miały pełne prawo nazywać się braćmi Jezusa. To, że ci nazywani braćmi i siostrami Jezusa nie byli dziećmi Jego Matki jasno wynika z faktu, że Chrystus przed Swoją śmiercią powierzył Swoją Matkę ukochanemu uczniowi Janowi. Czemu miałby to uczynić, gdyby miała Ona jeszcze inne dzieci oprócz Niego? One same zaopiekowałyby się swoją Matką. Synowie Józefa, uważanego za ojca Jezusa, nie uważali się zobowiązani do opieki nad kimś, kogo uważali za macochę, lub przynajmniej nie kochali Jej tak bardzo jak dzieci kochają swoich naturalnych rodziców, albo tak jak kochał Ją adoptowany syn, Jan Apostoł.

W ten sposób staranne badanie Pisma Świętego wykazuje całkiem jasno nieistotność i nieprawdziwość zarzutów przeciwko zawsze Dziewicy Maryi, zawstydzając tych, którzy nauczają inaczej.


 

IV. Herezja Nestoriusza i trzeci sobór powszechny

Kiedy juz wszyscy, którzy ośmielili się przemawiać przeciwko świętości i czystości Przeczystej Dziewicy Maryi zostali zmuszeni do milczenia, uczyniono próbę podważenia Jej kultu jako Bożej Matki. W V wieku Arcybiskup Konstantynopola Nestoriusz zaczął głosić, że Maryja zrodziła tylko człowieka Jezusa, w którym Bóstwo uczyniło sobie mieszkanie i przebywało w Nim jak w świątyni. Na początek zezwolił na to swojemu kapłanowi Anastazemu, a potem sam otwarcie zaczął nauczać w cerkwi, że nie wolno nazywać Maryi „Theotokos”, ponieważ Ona nie zrodziła Boga-Człowieka. Uważał za poniżające dla siebie oddawać cześć dziecku leżącemu w powijakach w żłobie.

Takie homilie wywołały powszechne zamieszanie i zaniepokojenie o czystość wiary, na początku w Konstantynopolu, a potem wszędzie, gdzie dotarły pogłoski o tym nowym nauczaniu. Święty Proklus, uczeń świętego Jana Chryzostoma, wtedy Biskup Cyzikus a potem Arcybiskup Konstantynopola, wygłosił w obecności Nestoriusza homilię, w której wyznawał swoją wiarę, że Syn Boży zrodził się w ciele z Dziewicy, która prawdziwie jest Bogurodzicą (Theotokos)dlatego, że już w łonie Przeczystej Dziewicy, w momencie poczęcia, Bóstwo było złączone z Dzieciątkiem poczętym za sprawą Ducha Świętego; i to Dziecko, mimo że zrodzone zostało z Dziewicy Maryi wyłącznie w Jego ludzkiej naturze, jednak zrodzony został prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek.

Nestoriusz uparcie trzymał się swojej nauki mówiąc, że trzeba rozróżniać między Jezusem a Synem Bożym, że Maryja nie może być nazywana Matką Boga (Theotokos) ale Matką Chrystusa (Christotokos), ponieważ Jezus zrodzony z Maryi był tylko Chrystusem (to znaczy Mesjaszem, Pomazańcem), podobnie do namaszczonych w dawnych czasach proroków i królów, wyprzedzając ich tylko w pełności zjednoczenia z Bogiem. Nauczanie Nestoriusza w ten sposób zaprzeczyło całej Bożej ekonomii, ponieważ według niego z Maryi zrodził się tylko człowiek, w takim razie to nie Bóg cierpiał za nas na krzyżu ale człowiek.

Święty Cyryl Arcybiskup Aleksandrii dowiedziawszy się o błędach Nestoriusza i o cerkiewnych niepokojach spowodowanych jego nauką w Konstantynopolu, napisał do Nestoriusza list, w którym próbował nakłonić go do zachowania nauki, którą Cerkiew wyznawała od samego początku, i by nie wprowadzał do niej żadnych nowości. Dodatkowo święty Cyryl napisał drugi list do duchowieństwa i ludu miasta Konstantynopola, aby stali mocno w wierze prawosławnej i nie obawiali się prześladowań Nestoriusza przeciwko tym, którzy nie będą się z nim zgadzać. Święty Cyryl napisał także list do Rzymu, informując o wszystkim świętego papieża Celestyna, który wtedy razem ze swoimi wiernymi mocno trwał w wierze prawosławnej.

Ze swojej strony święty Celestyn napisał do Nestoriusza i wezwał go do głoszenia wiary prawosławnej, a nie swojej własnej. Jednak Nestoriusz pozostał głuchy na wszystkie perswazje i odpowiedział, że to, co głosi jest wiarą prawosławną, a jego przeciwnicy są heretykami. Święty Cyryl znowu napisał do Nestoriusza i ułożył 12 anatem, to znaczy przedstawił w dwunastu punktach główne różnice pomiędzy nauczaniem prawosławnym i nauką głoszoną przez Nestoriusza, ogłaszając ekskomunikę na każdego w Cerkwi, kto odrzuciłby nawet jeden z ułożonych przez niego punktów.

Nestoriusz odrzucił tekst ułożony przez świętego Cyryla w całości i napisał własny wykład swojej nauki, ułożony podobnie w 12 punktach, rzucając anatemy (to znaczy wyłączenie z Cerkwi) na wszystkich, którzy tego nie przyjmą. Zagrożenie dla czystości wiary narastało przez cały czas. Święty Cyryl napisał list do panującego wtedy Teodozjusza Młodszego, do jego żony Eudoksji oraz siostry cesarza Pulcherii, błagając ich wszystkich o rozważenie palących spraw cerkiewnych i powstrzymanie szerzącej się herezji.

Zdecydowano zwołać Sobór Powszechny, na którym hierarchowie zebrani ze wszystkich krańców ziemi powinni zdecydować, czy nauka głoszona przez Nestoriusza jest ortodoksyjna. Na miejsce Soboru, który miał być trzecim Soborem Powszechnym, wybrano miasto Efez, w którym Przeczysta Bogurodzica mieszkała przez pewien czas razem z Apostołem Janem Teologiem. Święty Cyryl zebrał swoich egipskich biskupów i razem popłynęli do Efezu. Z Antiochii przybył drogą lądową Arcybiskup Jan razem z biskupami Wschodu. Biskup Rzymu, święty Celestyn, nie mógł się stawić osobiście i prosił świętego Cyryla aby bronił wiary prawosławnej, ale dodatkowo posłał od siebie dwóch biskupów i kapłana Rzymskiej Cerkwi Filipa, którego dokładnie poinstruował co ma mówić. Do Efezu przybył również Nestoriusz i biskupi rejonu Konstantynopola oraz biskupi Palestyny, Azji Mniejszej i Cypru.

Pod przewodnictwem Biskupa Aleksandrii Cyryla i Biskupa Efezu Memnona 22 czerwca 431 roku w Efeskiej Cerkwi Maryi Dziewicy zebrali się wszyscy biskupi i zajęli swoje miejsca. Wśród nich umieszczono świętą Ewangelię jako widzialny znak niewidzialnego kierowania pracami Soboru przez samego Jezusa Chrystusa. Na początku odczytano Symbol Wiary ułożony podczas pierwszego i drugiego Soboru Powszechnego, potem odczytano odezwę cesarską, którą przywieźli reprezentanci Cesarzy Teodozjusza i Walentyniana, władców wschodniej i zachodniej części Imperium.

Gdy zapoznano się z cesarską odezwą zaczęto czytać dokumenty, odczytano listy Cyryla i Celestyna do Nestoriusza jak również odpowiedzi Nestoriusza. Sobór ustami uczestników uznał naukę Nestoriusza za bezbożną i potępił ją oraz pozbawił Nestoriusza katedry oraz biskupstwa. Dekret soborowy zawierający te stwierdzenia został podpisany przez około 160 uczestników, a ponieważ wielu z nich reprezentowało jeszcze innych biskupów, którzy nie mogli być obecni osobiście na Soborze, dekret soborowy był decyzją ponad 200 biskupów z różnych miejscowości rozsianych po całej ówczesnej Cerkwi. Wszyscy oni zapewnili, że wyznają tę samą wiarę, która od wieków była przechowywana w ich biskupstwach.

W ten sposób dekrety soborowe stały się głosem całej katolickiej Cerkwi, która jasno wyraziła swoją wiarę, że Chrystus zrodzony z Maryi jest prawdziwym Bogiem, który stał się człowiekiem; wobec tego Maryja rodząca doskonałego Człowieka, który równocześnie był doskonałym Bogiem, słusznie powinna być czczona jako Bogurodzica (Theotokos).

Pod koniec posiedzenia biskupów treść dekretu soborowego została przekazana oczekującym wiernym. Gdy okazało się, że cześć Przeczystej Dziewicy została obroniona, cały Efez uradował się, gdyż była Ona wyjątkowo uwielbiana w tym mieście, którego była mieszkanką jeszcze za swojego ziemskiego życia oraz patronką po przejściu do życia wiecznego. Pełna zachwytu ludność pozdrawiała biskupów, kiedy po posiedzeniu wracali na miejsca swojego odpoczynku. Towarzyszyli im z zapalonymi pochodniami i palili kadzidła na ulicach. Wszędzie słychać było można radosne pozdrowienia i wysławianie Zawsze Dziewicy, oraz podziękowania dla Ojców Soboru za obronę Jej czci przed herezją. Dekret Soboru został wywieszony w wielu miejscach na murach Efezu.

Sobór miał pięć posiedzeń, 10, 11 i 22 czerwca, 16 i 17 lipca oraz 31 sierpnia. Podczas tych sesji ułożono sześć kanonów zawierających zarządzenia prawne skierowane przeciwko tym, którzy ośmieliliby się głosić naukę Nestoriusza i zmienić postanowienia Soboru Efeskiego.

Z powodu skarg biskupów Cypru na roszczenia Biskupa Antiochii Sobór zdecydował, że Cerkiew Cypru powinna zachować swoją niezależność w zarządzaniu, która została nadana wyspie jeszcze przez Apostołów oraz w ogólności żaden biskup nie powinien podporządkowywać sobie terenów, które wcześniej były niezależne od niego, „żeby pod pretekstem szerzenia wiary nie wkradła się pycha władzy ziemskiej i żeby nie utracić, nie niweczyć krok po kroku wolności, którą nasz Władca Jezus Chrystus, Wybawiciel wszystkich ludzi darował nam przez Swoją Krew”.

Sobór również potwierdził potępienie herezji Pelagiusza, który nauczał, że człowiek może być zbawiony dzięki własnym wysiłkom, bez potrzeby otrzymania Bożej łaski. Uregulował też pewne sprawy dotyczące zarządzania Cerkwią i wystosował pisma do biskupów, którzy nie brali udziału w Soborze, zawiadamiając ich o dekretach i wzywając do obrony wiary prawosławnej i zapewnienia pokoju w Cerkwi. Równocześnie Sobór uroczyście przyznał, że nauczanie Cerkwi katolickiej jest w sposób pełny i jasny wyrażone w nicejsko-konstantynopolitańskim Symbolu Wiary, dlatego nie ułożono nowego symbolu i zabroniono w przyszłości „wyznawać inną wiarę”, to znaczy układać inne symbole wiary albo wprowadzać zmiany w Symbolu zatwierdzonym na drugim Soborze Powszechnym.

Ten ostatni dekret został kilka wieków później złamany przez chrześcijan zachodnich, kiedy to, na początku w kilku miejscach, to tu to tam, a potem w całym Rzymskim Kościele włączono do Symbolu Wiary dodatek, że Duch Święty pochodzi także od Syna, który to dodatek został zatwierdzony przez papieży w XI wieku, mimo że do tej pory ich poprzednicy, począwszy od świętego Celestyna, twardo trzymali się orzeczenia Soboru w Efezie, który był trzecim Soborem Powszechnym.

W ten sposób pokój zakłócony przez Nestoriusza znowu zagościł w Cerkwi. Prawdziwa Wiara została obroniona a fałszywe nauczanie osądzone i odrzucone.

Sobór w Efezie słusznie czczony jest jako powszechny, tak samo jak poprzedzające go sobory w Nicei i Konstantynopolu. Byli na nim obecni reprezentanci całej Cerkwi. Jego decyzje zostały przyjęte przez całą Cerkiew „od jednego krańca świata do drugiego”. Wyznano na nim nauczanie przechowane od czasów apostolskich. Sobór nie wytworzył nowego nauczania, ale obronił niezmienną prawdę, którą niektórzy chcieli zastąpić swoimi wymysłami. W sposób precyzyjny wyznawał Bóstwo Chrystusa zrodzonego z Dziewicy. Wiara Cerkwi i jej orzeczenia na ten temat zostały jasno wyrażone, tak że już nikt więcej nie mógł wprowadzać do Cerkwi swoich własnych wymysłów. W przyszłości mogły powstawać inne spory i pytania wymagające decyzji całej Cerkwi , ale już nie pytanie czy Jezus Chrystus był Bogiem.

Kolejne Sobory bazowały w swoich postanowieniach na dekretach Soborów, które je poprzedzały. Nie wprowadzano nowego Symbolu Wiary, ale dawano najwyżej nowe objaśnienia. Na trzecim Soborze Powszechnym określono jasno i stanowczo nauczanie Cerkwi dotyczące Matki Bożej. Wcześniejsi święci Ojcowie potępili tych, którzy zniesławiali nieskazitelne życie Dziewicy Maryi; a teraz mając na uwadze tych, którzy starali się pomniejszać Jej cześć zostało postanowione wobec wszystkich: „Jeśli ktoś nie wyznaje, że Emmanuel jest prawdziwym Bogiem i dlatego święta Dziewica jest Bogurodzicą, zrodziła bowiem cieleśnie Słowo będące z Boga, które stało się ciałem – niech będzie wyklęty” (Pierwsza anatema świętego Cyryla z Aleksandrii).


 

V. Próby pomniejszenia chwały Królowej Niebios przez Ikonoklastów i ich zawstydzenie

Po trzecim Soborze Powszechnym zarówno w Konstantynopolu, jak i w innych miejscach cesarstwa chrześcijanie jeszcze żarliwiej uciekali się do orędownictwa Bogurodzicy, a ich nadzieje na Jej wstawiennictwo nie pozostawały próżne. Matka Boża potężnie okazywała Swoją pomoc: wielu umacniała i podtrzymywała na duchu we wszelkich nieszczęściach, a niezliczona ilość chorych otrzymała uzdrowienie. Wiele razy ukazała się na murach jako obrończyni Konstantynopola podczas wrogich ataków, pewnego razu świętemu Andrzejowi Jurodiwemu okazała w sposób widzialny Swoją opiekę (Pokrow) nad ludem modlącym się w nocy w cerkwi w Konstantynopolu na Blachernach

Królowa Niebios dała cesarzom Bizancjum zwycięstwo w wielu bitwach, dlatego też mieli oni zwyczaj zabierać ze sobą Jej ikonę na kampanie wojenne. Umacniała ascetów i gorliwych chrześcijan w ich zmaganiach z ludzkimi namiętnościami i słabościami. Oświecała i pouczała ojców i nauczycieli cerkiewnych, łącznie ze świętym Cyrylem Aleksandryjskim podczas jego wahań czy uznać niewinność i świętość Jana Złotoustego.

Przeczysta Bogurodzica wkładała hymny w usta kompozytorów cerkiewnych, czasami czyniła sławnymi pieśniarzami tych, którzy nie mieli ani talentu ani daru głosu, ale którzy byli bardzo pobożni, tak jak święty Roman Pieśniarz (Melodos). Czy można się dziwić, że chrześcijanie starali się wysławiać imię swojej nieustannej Orędowniczki? Ustanowiono święta ku Jej czci, poświęcono Jej przepiękne pieśni, a Jej wyobrażenia były czczone.

Złośliwość księcia tego świata jeszcze raz uzbroiła synów buntu do walki przeciwko Emmanuelowi i Jego Matce w tym samym mieście Konstantynopolu, którego mieszkańcy czcili Bożą Matkę, tak jak mieszkańcy Efezu, jako swoją Orędowniczkę. Początkowo nie ośmielając się występować jawnie przeciwko wielkiej Orędowniczce chcieli oni umniejszyć Jej chwałę poprzez zakazanie oddawania czci ikonom Chrystusa i Jego świętych, nazywając je bałwanami. Matka Boża znów umocniła gorliwych i pobożnych chrześcijan w walce o obronę kultu obrazów okazując wiele znaków ze Swoich ikon oraz uzdrawiając odciętą rękę świętego Jana Damasceńskiego, który napisał wielkie dzieła w obronie ikon.

Prześladowania czcicieli ikon i świętych skończyły się znowu zwycięstwem i tryumfem Prawosławia, gdyż cześć oddawana ikonom nie dotyczy desek i farby ale odnosi się do tych, którzy są na nich przedstawieni; cześć oddaje się świętym Bożym, jako przyjaciołom Boga, z powodu Boskiej łaski, która w nich przebywa, zgodnie ze słowami Psalmu: „Najcenniejsi są Twoi przyjaciele”. Przeczysta Bogurodzica była wysławiana na niebie i na ziemi z wyjątkową czcią i miłością, nawet podczas prześladowania świętych ikon dokonywała Ona przez nie wielu cudów, o których do dzisiaj wspominamy ze skruchą. Pieśń „W Tobie raduje się całe stworzenie, pełna Bożej łaski” i ikona Trójręka przypominają o cudownym uleczeniu przed tą ikoną świętego Jana Damasceńskiego; historia Iwierskiej ikony Matki Bożej przypomina nam cudowne wybawienie od prześladowców, gdy została wrzucona w morze przez ubogą wdowę, która już nie mogła jej dłużej trzymać u siebie w domu.

Żadne prześladowania tych, którzy czcili Bogurodzicę oraz wszystkich mocno trzymających się Jej Pokrowu, nie mogły umniejszyć miłości chrześcijan do swojej Orędowniczki. W liturgice cerkiewnej ustanowiono zasadę, że każda seria hymnów w nabożeństwach będzie kończyć się hymnem lub strofą ku czci Bogurodzicy (tropar Bogurodzicy). Wiele razy w roku chrześcijanie ze wszystkich zakątków świata gromadzą się w cerkwiach, tak jak wcześniej zbierali się razem, aby wysławiać Bogurodzicę, dziękować Jej za otrzymane dobrodziejstwa i błagać o miłosierdzie nad światem.

Ale czyż odwieczny wróg chrześcijan, diabeł, który jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć (1 P 5:8) pozostaje obojętnym obserwatorem chwały Niepokalanej? Czy uznał się za pokonanego i już nie podnosi oręża przeciwko prawdzie posługując się ludźmi, którzy wykonują jego wolę? Kiedy cały wszechświat rozbrzmiewał dobrą nowiną o wierze w Chrystusa, kiedy wszędzie wzywane było Imię Przenajświętszej Trójcy, kiedy ziemia zapełniła się cerkwiami, kiedy chrześcijańskie domy ozdobione zostały ikonami przedstawiającymi Bogurodzicę, wtedy znowu pojawiła się i zaczęła się szerzyć nowa błędna nauka o Matce Bożej. Fałsz tej nauki jest wyjątkowo niebezpieczny, ponieważ wielu chrześcijan nie od razu może pojąć do jakiego stopnia podkopuje on prawdziwy kult Bożej Matki.


 

VI. Żarliwoœć nie oparta na pełnym zrozumieniu

(Rz 10:2)

Łacińskie zniekształcenie prawdziwego kultu Przeczystej Bogurodzicy i Zawsze Dziewicy Maryi w nowo wprowadzonym dogmacie o „Niepokalanym Poczęciu”

Kiedy ci, którzy podawali w wątpliwość niepokalane życie Przeczystej Bogurodzicy zostali skarceni, a razem z nimi ci, którzy zaprzeczali Jej dziewictwu, którzy zwalczali Jej tytuł Matki Bożej (Theotokos), oraz którzy gardzili Jej ikonami, gdy chwała Bogurodzicy zajaśniała nad całym światem pełnym blaskiem, wtedy pojawiło się nauczanie, które pozornie wynosiło Dziewicę Maryję nad niebiosa, ale w rzeczywistości zaprzeczało wszystkim Jej zasługom.

Nauczanie to nazwane jest niepokalanym poczęciem Dziewicy Maryi i zostało przyjęte przez poddanych papieskiej stolicy w Rzymie. Nauczanie to można przedstawić następująco: Przebłogosławiona Dziewica Maryja już od pierwszej chwili Swojego poczęcia, dzięki specjalnej łasce Boga Wszechmogącego oraz dzięki szczególnemu uprzywilejowaniu, ze względu na przyszłe zasługi Jezusa Chrystusa, Zbawiciela całej ludzkości, pozostała niepokalana i nietknięta przez wszelką skazę grzechu pierworodnego (patrz bulla papieża Piusa IX dotycząca nowego dogmatu). Innymi słowami Matka Boża od samego poczęcia została zachowana od grzechu pierworodnego i, dzięki łasce Bożej, nie mogła w dalszym Swoim życiu popełnić żadnego osobistego grzechu.

Chrześcijanie nie słyszeli o niczym takim do IX wieku, kiedy to po raz pierwszy podobną opinię wyraził Paschasius Radbertus, przełożony klasztoru Corvey, który nauczał, że Święta Dziewica została poczęta bez grzechu pierworodnego. Począwszy od XII wieku ta idea zaczęła się rozszerzać wśród duchowieństwa i wiernych Kościoła Zachodniego, który już odpadł od Cerkwi Powszechnej i przez to utracił łaskę Ducha Świętego.

Jednak nie ma wątpliwości, że nie wszyscy członkowie Kościoła Rzymskiego zgadzali się na te nowości. Powstawały znaczne różnice w nauczaniu pomiędzy najbardziej znanymi teologami Zachodu, można by rzec filarami Kościoła Łacińskiego. Tomasz z Akwinu i Bernard z Clairvaux zdecydowanie krytykowali tę naukę, natomiast Duns Szkot bronił jej. Podział ten poprzez nauczycieli przeszedł na uczniów, dominikanie idąc w ślady swojego nauczyciela Tomasza z Akwinu zwalczali naukę o niepokalanym poczęciu, podczas gdy zwolennicy Dunsa Szkota, franciszkanie, starali się wszędzie ją zaszczepiać. Walka pomiędzy tymi dwoma prądami trwała przez kilka wieków. Po każdej stronie tego konfliktu stawały największe autorytety Kościoła Rzymskiego.

Nie było nadziei na rozwiązanie tego sporu również dlatego, że kilka osób niezależnie ogłosiło, że miało nadprzyrodzone objawienia dotyczące tej kwestii. Zakonnica Brygida (w Szwecji), dobrze znana w XIV wieku wśród katolików, opisała w swoich dziełach jak pojawiała się przed nią Matka Boża, która osobiście jej oznajmiła, że została poczęta w sposób niepokalany, to znaczy bez grzechu pierworodnego. Ale współczesna jej, może jeszcze bardziej znana ascetka Katarzyna ze Sieny oznajmiła, że od poczęcia Bogurodzica współuczestniczyła w grzechu pierworodnym, a objawienie tego otrzymała od Samego Chrystusa.

W ten sposób ani najważniejsze pisma teologiczne, ani najbardziej znane cudowne objawienia, które zaprzeczały sobie nawzajem, nie pomogły wiernym Kościoła Łacińskiego w rozwiązaniu tego zagadnienia i w odnalezieniu prawdy. Papieże rzymscy aż do Sykstusa IV (koniec XV wieku) stali na uboczu i nie zabierali głosu w tej dyspucie. Dopiero ten papież w roku 1475 oficjalnie zatwierdził nabożeństwo, w którym nauka o niepokalanym poczęciu była jasno wyrażona, a w kilka lat później zabronił potępiania tych, którzy wierzyli w niepokalane poczęcie. Jednak nawet Sykstus IV nie zdecydował się na ogłoszenie, że taka jest niewzruszona nauka Kościoła; zabraniał potępiania tych, którzy wierzyli w niepokalane poczęcie, ale jednocześnie nie potępił również tych, którzy wierzyli inaczej.

W międzyczasie nauka o niepokalanym poczęciu zyskiwała coraz to więcej zwolenników wśród wiernych Kościoła Rzymskiego. Powodem tego jest fakt, że nauka ta wygląda na bardziej pobożną i dodającą Matce Bożej jeszcze większej chwały. Ludzkie starania aby czcić Bogurodzicę, Niebieską Orędowniczkę, z jednej strony, a z drugiej strony błędy i odchylenia teologii zachodniej ku abstrakcyjnym spekulacjom, które doprowadziły do prawd pozornych (scholastycyzm), i ostatecznie poparcie rzymskich papieży po Sykstusie IV – to wszystko doprowadziło do tego, że nauka dotycząca niepokalanego poczęcia wyrażona w IX wieku przez Paschasiusa Radbertusa stała się w XIX wieku powszechną wiarą Kościoła łacińskiego. Pozostało już tylko ogłosić to ostatecznie jako oficjalne nauczanie Kościoła, co uczynił papież Pius IX na uroczystej mszy 8 grudnia 1854 roku, kiedy ogłosił niepokalane poczęcie Przeczystej Dziewicy Maryi jako dogmat Rzymskiego Kościoła.

W ten sposób Kościół Rzymski dodał jeszcze jeden błąd do nauki, którą wyznawał kiedy był jeszcze częścią Katolickiej, Apostolskiej Cerkwi, której wiara zachowana została do naszych czasów bez zmian i dodatków w Cerkwi Prawosławnej. Ogłoszenie nowego dogmatu spełniło oczekiwania wielkiej masy ludzi należących do Kościoła Rzymskiego, którzy w prostocie serca sądzili, że ogłoszenie tej nowej nauki w Kościele przysporzy większej chwały Bogurodzicy, której przez to ofiarują wspaniały dar. Została też zaspokojona próżność zachodnich teologów, którzy opracowali tę naukę i bronili jej. Jednak najbardziej z ogłoszenia nowego dogmatu skorzystał sam rzymski tron, ponieważ bardzo się to przyczyniło do umocnienia papieskiego autorytetu. Mimo że papież wysłuchał opinii biskupów Kościoła Katolickiego, jednak przez sam fakt ogłoszenia nowego dogmatu w oparciu o swój autorytet otwarcie przywłaszczył sobie prawo do zmian nauki Rzymskiego Kościoła i swój głos umieścił ponad świadectwem Pisma Świętego i Tradycji. Prosty wniosek był taki, że rzymscy papieże muszą być nieomylni w sprawach wiary, co rzeczywiście zostało ogłoszone przez tego samego papieża Piusa IX w roku 1870, również jako następny dogmat Kościoła Katolickiego.

W ten sposób nauka Kościoła Zachodniego zmieniła się po odłączeniu się od jedności prawdziwej Cerkwi Bożej. Kościół Katolicki wprowadzał coraz to nowe nauki myśląc, że w ten sposób można jeszcze lepiej przysłużyć się Prawdzie, podczas gdy tak naprawdę wypaczał i przekręcał ją. Podczas gdy Cerkiew Prawosławna pokornie wyznawała to, co otrzymała od Chrystusa i Apostołów, Kościół Rzymski ośmielał się dodawać coś od siebie, czasami z gorliwości nie opartej na pełnym zrozumieniu (Rz 10:2), a czasami popadając w przesądy i w przeciwstawne twierdzenia rzekomej wiedzy (1 Tym 6:20). Nie mogło być inaczej. To, że bramy piekielne nie przemogą Cerkwi (Mt 16:18) Chrystus obiecał tylko prawdziwej, powszechnej Cerkwi; a na tych, którzy odpadną, wypełnią się słowa: Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie (J 15:4).

Co prawda w samej definicji nowego dogmatu powiedziane jest, że to nowe nauczanie nie jest ustanowione, ale że jest ono wyłącznie ogłoszone jako zawsze w Kościele istniejące, i które zostało przekazane przez wielu świętych Ojców, z których cytuje się fragmenty pism. Jednakże wszystkie cytowane fragmenty mówią o wielkiej świętości Przeczystej Bogurodzicy i Jej nieskazitelności, nadają Jej wiele różnych imion, które opisują Jej czystość i moc duchową; jednak nigdzie nie ma ani słowa o Jej niepokalanym poczęciu. Tymczasem ci sami święci Ojcowie w innych miejscach mówią, że tylko Jezus Chrystus jest całkowicie wolny od każdego rodzaju grzechu, a wszyscy inni ludzie, będąc zrodzeni z Adama, przyjęli ciało podległe prawu grzechu.

Żaden ze starożytnych świętych Ojców nie twierdził, że Bóg w cudowny sposób oczyścił Dziewicę Maryję już w łonie matki; a wielu jednoznacznie stwierdza, że Bogurodzica, tak jak wszyscy ludzie, musiała toczyć zmagania z grzechem, ale zwyciężyła wszystkie pokusy i została zbawiona przez Swojego Boskiego Syna.

Pisarze rzymsko-katoliccy także twierdzą, że Maryja Dziewica została zbawiona przez Chrystusa. Jednak rozumieją to w ten sposób, że Maryja została zachowana od skazy grzechu pierworodnego ze względu na przyszłe zasługi Chrystusa (bulla z dogmatem o niepokalanym poczęciu). Bogurodzica według tego nauczania otrzymała tak jakby z wyprzedzeniem dar, który Jezus przyniósł ludzkości poprzez Swoją mękę i śmierć na Krzyżu. Co więcej, mówiąc o cierpieniach Matki Bożej, które musiała odczuwać stojąc pod Krzyżem Swojego ukochanego Syna, oraz ogólnie o troskach, którymi przepełnione było życie Matki Boga, łacinnicy utrzymują, że wszystkie one były dodatkiem do cierpień Chrystusa i uważają Maryję za Współ-Odkupicielkę. Według komentarzy łacińskich teologów „Maryja jest współpracowniczką naszego Odkupiciela jako Współ-Odkupicielka” (patrz A. Lebiediew Różnice w nauczaniu na temat Przeczystej Bogurodzicy w Kościołach Wschodu i Zachodu, str. 273). „W akcie odkupienia Maryja pomogła w pewnym stopniu Chrystusowi” (Katechizm Dr Weimara). „Matka Boża – pisze dr Lentz – niosła ciężar Swojego cierpienia nie tylko odważnie, ale także radośnie, chociaż z sercem złamanym” (Mariologia dr Lentza). Z tego powodu jest Ona „uzupełnieniem Świętej Trójcy” i „razem z Jej Synem jest jedyną ustanowioną przez Boga pośredniczką między Jego znieważonym Majestatem a grzesznymi ludźmi, a więc dokładnie mówiąc Błogosławiona Dziewica jest głównym mediatorem postawionym przez Boga między Synem Bożym i nami”. „Pod trzema względami, jako Córka, jako Matka i jako Boża Oblubienica, święta Dziewica jest wywyższona w pewien sposób do równości z Ojcem, do nadrzędności wobec Syna i do bliskości z Duchem Świętym” (Niepokalane poczęcie Malou, Biskup Brouges).

W ten sposób, zgodnie z nauczaniem przedstawicieli teologii łacińskiej, Maryja Dziewica w dziele Odkupienia stawiana jest ramię w ramię z samym Chrystusem, została wyniesiona do równości z Bogiem. Już dalej nie można zabrnąć. Nawet jeżeli nie zostało to sformułowane w sposób ostateczny jako dogmat Rzymskiego Kościoła, papież Pius IX uczyniwszy pierwszy krok w stronę nauki o niepokalanym poczęciu wskazał kierunek do dalszego rozwoju tej nauki, która powszechnie uważana jest za obowiązującą w jego Kościele, i pośrednio potwierdził słuszność cytowanych wyżej nauk dotyczących Bogurodzicy.

W ten sposób Kościół Rzymski w swoich próbach wywyższania Przeczystej Bogurodzicy idzie ścieżką wiodącą do Jej zupełnego ubóstwienia. Jeżeli już teraz władze kościelne nazywają Maryję uzupełnieniem Trójcy Świętej, można przypuszczać, że wkrótce będzie czczona jak sam Bóg.

Na tę samą ścieżkę weszła grupa myślicieli, którzy na razie należą jeszcze do Cerkwi Prawosławnej, ale która teraz buduje całkiem nowy system teologiczny, fundamentem którego jest filozoficzne nauczanie o Sofii, Mądrości Bożej, jako nadzwyczajnej mocy wiążącej Bóstwo i stworzenie. Również oni rozwijając naukę o godności Bogurodzicy chcą widzieć w Niej kogoś pośredniego pomiędzy człowiekiem a Bogiem. W pewnych kwestiach są bardziej umiarkowani niż teologowie łacińscy, ale za to w innych zostawili ich daleko w tyle. Zaprzeczając nauce o niepokalanym poczęciu i wolności od grzechu pierworodnego, a nauczając o zupełnym braku osobistych grzechów, widzą w Niej Pośredniczkę między ludźmi i Bogiem, podobnie do Chrystusa: w osobie Chrystusa objawiła się na ziemi Druga Osoba Trójcy Świętej, Przedwieczne Słowo, Syn Boży; podczas gdy Duch Święty przejawia się w Maryi Dziewicy.

Słowami jednego z przedstawicieli tego kierunku, gdy Duch Święty przyszedł zamieszkać w Bogurodzicy uzyskała Ona „podwójne życie bosko-ludzkie; to znaczy została całkowicie przebóstwiona, ponieważ w Jej hipostatycznym istnieniu objawił się żywy, twórczy Duch Święty” (Sergiusz Bułhakow, Niespalony Krzew, 1927). „Jest Ona idealnym ucieleśnieniem Trzeciej Hipostazy”, „stworzenie, a jednak już nie stworzenie”. Te dążenia do przebóstwienia Matki Bożej daje się zauważyć zwłaszcza na Zachodzie, gdzie w tym samym czasie plenią się różne sekty o charakterze protestanckim, razem z głównymi nurtami protestantyzmu, luteranizmem i kalwinizmem, które całkowicie odrzuciły kult Matki Bożej i w ogóle nie zwracają się do Niej w swoich modlitwach.

Możemy stwierdzić za świętym Epifaniuszem z Cypru: „W obu tych herezjach tkwi jednakowe niebezpieczeństwo, zarówno gdy ludzie poniżają Dziewicę Maryję, jak również kiedy Ją wynoszą ponad to, co jest stosowne” (Panarion). Ten święty Ojciec oskarża tych, którzy obdarzają Ją nieomal czcią Boską: „Niech Maryja będzie uwielbiona, jednak cześć oddawajmy Bogu”. „Mimo iż Maryja jest wybranym naczyniem, wciąż pozostała z natury kobietą, nie różniącą się w tym od innych kobiet. Mimo iż historia Maryi i Tradycja mówi nam, że powiedziano do Jej ojca Joachima na pustyni, ‘Twoja żona poczęła’, jednak nie stało się to bez małżeńskiego współżycia i nie bez nasienia mężczyzny”. „Nie powinno się czcić świętych ponad to, co właściwe, jednak zawsze należy cześć oddawać ich Mistrzowi. Maryja nie jest Bogiem i nie otrzymała ciała z nieba, ale z połączenia mężczyzny z kobietą; zgodnie z obietnicą, podobnie do Izaaka, została przygotowana do odegrania ważnej roli w Bożej ekonomii. Jednak z drugiej strony, niech nikt nie ośmiela się niemądrze i pochopnie obrażać Świętą Dziewicę (św. Epifaniusz).

Cerkiew Prawosławna wysoko wynosząc Matkę Boga w swoich pochwalnych hymnach nigdy nie ośmiela się przypisywać Jej czegoś, co nie zostało powiedziane o Niej w Piśmie Świętym bądź w Tradycji. „Prawda obca jest każdej przesadzie, zarówno w jedną jak i w drugą stronę; daje wszystkiemu odpowiednią miarę i odpowiednie miejsce” (Biskup Ignacy Brianczaninow). Wysławiając nieskazitelność Bogurodzicy oraz mężne znoszenie trosk i zmartwień w Jej ziemskim życiu, Ojcowie Cerkwi odrzucali jednak myśl, że była Ona pośredniczką między Bogiem i ludźmi w sensie wspólnego z Bogiem dzieła Odkupienia ludzkości. Mówiąc o Jej gotowości poniesienia śmierci razem z Jej Synem i znoszenia z Nim wszelkich cierpień dla zbawienia wszystkich, sławny Ojciec Zachodniego Kościoła, święty Ambroży z Mediolanu dodaje: „Jednak cierpienia Chrystusa nie potrzebowały żadnej pomocy, gdyż Zbawiciel Sam przepowiedział to już dawno temu: Rozglądałem się: nikt nie pomagał. Zdumiewałem się, a nie było kto by podtrzymał; wówczas moje ramię przyszło Mi w pomoc” (Iz 63:5).

Ten sam święty Ojciec naucza o powszechności grzechu pierworodnego, od którego jedynie Chrystus był wolny: „Wśród wszystkich ludzi zrodzonych z kobiet nie ma ani jednego, kto byłby doskonale święty, z wyjątkiem Jezusa Chrystusa, który poprzez wyjątkowy, nowy cud niepokalanego poczęcia nie doświadczył ziemskiego splamienia” (święty Ambroży, Komentarze na Ewangelię św. Łukasza).

„Tylko Bóg jest bez grzechu. Wszyscy zrodzeni w zwykły sposób z kobiety i mężczyzny, to znaczy z cielesnego połączenia, stają się winni grzechu. A zatem Ten, kto jest bez grzechu, nie mógł być poczęty w ten sposób”. „Tylko jeden Człowiek, Pośrednik między Bogiem i człowiekiem, wolny jest z więzów grzesznych narodzin, gdyż został On zrodzony z Dziewicy, i ponieważ w urodzeniu tym nie doświadczył dotknięcia grzechu (święty Ambroży, O małżeństwie i zmysłowości).

Inny sławny nauczyciel Cerkwi, szczególnie czczony na Zachodzie, błogosławiony Augustyn, pisał: „Dla wszystkich ludzi, z wyłączeniem Tego, który jest Kamieniem Węgielnym, nie widzę innego sposobu aby mogli stać się świątynią Bożą i mieszkaniem dla Boga jak duchowe narodziny, które przecież muszą być poprzedzone przez narodziny cielesne. W ten sposób, niezależnie od tego co będziemy sądzić o dzieciach, które są w łonach matek, a nawet o słowach świętej Ewangelii, która mówi o Janie Chrzcicielu, że skakał z radości w łonie swojej matki (co wydarzyło się nie inaczej jak za przyczyną Ducha Świętego), lub o słowach samego Boga wypowiedzianych do Jeremiasza: Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię (Jr 1:5), niezależnie od tego, że może dawać nam to podstawy dla myślenia, że dzieci przed narodzeniem są podatne na pewne uświęcenie, wciąż w żadnym wypadku nie możemy wątpić, że uświęcenie dzięki któremu wszyscy razem i każdy z osobna staje się świątynią Bożą jest możliwe wyłącznie dla tych, którzy powtórnie się narodzą, a powtórne narodziny zawsze wymagają narodzin pierwszych. Tylko ci, którzy już się narodzili, mogą zjednoczyć się z Chrystusem i być w jedności z Jego Boskim Ciałem, które sprawia, że Jego Cerkiew jest żyjącą świątynią Bożego majestatu” (błogosławiony Augustyn, List 187).

Cytowane wyżej słowa starożytnych nauczycieli Cerkwi świadczą o tym, że na samym Zachodzie nauka, która jest teraz głoszona, wcześniej była tam odrzucana. Nawet po odłączeniu się Zachodniego Kościoła mnich Bernard, uznawany tam za wielki autorytet, pisał: „Jestem przerażony widząc, jak niektórzy z was zapragnęli wprowadzić zamieszanie w wielu ważnych kwestiach, tworząc nowe święto nieznane dotąd w Kościele, nie do przyjęcia przez rozum i nieusprawiedliwione przez starożytną tradycję. Czy naprawdę jesteśmy bardziej uczeni i bardziej pobożni od naszych ojców? Powiecie: Trzeba wysławiać Bogurodzicę z całych sił i jak tylko to jest możliwe. To prawda, ale wychwalanie Królowej Niebios wymaga od nas rozwagi i bystrości. Ta Królewska Dziewica nie potrzebuje od nas fałszywych pochwał, posiadając i tak prawdziwe korony chwały i oznaki wielkiej godności. Wysławiajcie Jej czystość cielesną i świętość Jej życia. Zdumiewajcie się obfitością Jej darów; oddawajcie cześć Jej Boskiemu Synowi, wywyższajcie Tę, która poczęła nie znając współżycia z mężem i porodziła bez bólu. Cóż jeszcze można dodać do tych wspaniałych pochwał? Ludzie mówią, że trzeba również czcić poczęcie, które poprzedzało pełne chwały zrodzenie; bo gdyby nie było wcześniej chwalebnego poczęcia, również nie byłoby zrodzenia pełnego chwały. Ale co mamy powiedzieć, gdy ktoś z identycznego powodu zażąda tej samej czci dla matki i ojca Bogurodzicy? Równie dobrze można żądać tego samego dla Jej dziadków i pradziadków, i tak dalej. Co więcej, jak nie mogło być grzechu tam, gdzie miała miejsce zmysłowość? Dlatego nie mówmy, że Święta Dziewica była poczęta z Ducha Świętego a nie z mężczyzny. Twierdzę stanowczo, że Duch Święty zstąpił na Nią, a nie, że przyszedł razem z Nią.

Twierdzę, że Bogurodzica nie mogła byś uświęcona przed Swoim poczęciem, jako że jeszcze nie istniała. Jeżeli tak, to tym bardziej nie mogła być uświęcona w momencie poczęcia, więc pozostaje wierzyć, że była uświęcona po Swoim poczęciu w łonie Swojej matki. Takie uświęcenie, jeżeli zmywa grzech, czyni świętym Jej narodzenie, a nie poczęcie. Nikt nie posiada takiego przywileju, aby zostać poczętym w świętości; tylko nasz Władca Jezus Chrystus poczęty został z Ducha Świętego i tylko On jeden był święty od momentu poczęcia. Z wyłączeniem Chrystusa, do wszystkich potomków Adama odnosi się to, co jeden z nich mówi o sobie, zarówno w poczuciu pokory, jak i poszanowania prawdy: Oto zrodzony jestem w przewinieniu i w grzechu poczęła mnie matka (Ps 50:7). Jak ktoś może utrzymywać, że to poczęcie było święte, podczas gdy nie było ono dziełem Ducha Świętego, aby już nie wspomnieć o namiętnościach cielesnych? Oczywiście Przeczysta Dziewica odrzuca tę pochwałę, która najwyraźniej wychwala grzech. Bogurodzica w żaden sposób nie może usprawiedliwić tej innowacji wymyślonej na przekór nauce Kościoła, innowacji która jest matką zuchwalstwa, siostrą niewiary i córką lekkomyślności” (św. Bernard, List 174). Przytoczone wyżej słowa wyraźnie objaśniają zarówno nowość jak i absurdalność nowego dogmatu Rzymskiego Kościoła.

(1) Nauka o całkowitej bezgrzeszności Matki Bożej nie ma potwierdzenia w Piśmie Świętym, gdzie często wspomina się o bezgrzeszności jednego pośrednika między Bogiem a ludźmi, człowieka, Chrystusa Jezusa (1 Tym 2:5); w Nim zaś nie ma grzechu (1 J 3:5); On grzechu nie popełnił, a w Jego ustach nie było podstępu (1 P 2:22); doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu (Hbr 4:15); On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu (2 Kor 5:21). Jednak odnośnie reszty ludzi powiedziano: Któż czystym uczyni skalane? Nikt zgoła (Jb 14:4). Bóg zaś okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami… Jeżeli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna, to tym bardziej, będąc już pojednani, dostąpimy zbawienia przez Jego życie (Rz 5:8-10).

(2) Nauka ta sprzeciwia się również uświęconej Tradycji, która zawarta jest w licznych pismach patrystycznych, gdzie wspomina się wielką świętość Maryi Dziewicy od Jej przyjścia na świat, jak również Jej oczyszczenie przez Ducha Świętego przy Zwiastowaniu i poczęciu Chrystusa, jednak nie przy Jej własnym poczęciu w łonie Anny. „Nie ma nikogo bez skazy przed Tobą, nawet gdyby życie jego trwało tylko jeden dzień, Sam nas zbaw, Jezu Chryste, Boże nasz, który pojawiłeś się na ziemi bez grzechu, i w którym pokładamy nadzieję, że wszyscy dostąpimy miłosierdzia i odpuszczenia grzechów” (św. Bazyli Wielki, trzecia modlitwa Jutrzni na Zesłanie Ducha Świętego). „Gdy Chrystus przyszedł na świat z czystej, dziewiczej, bojącej się Boga i niesplamionej Matki, bez potrzeby pożycia małżeńskiego i bez ojca, o tyle, o ile było to stosowne dla Jego narodzenia, oczyścił naturę niewieścią, odrzucił pełną goryczy Ewę i obalił prawa natury” (św. Grzegorz Teolog, „Pochwała Dziewictwa”). Jednakże nawet wtedy, według słów świętego Bazylego Wielkiego i świętego Jana Chryzostoma, Bogurodzica nie otrzymała stanu niezdolności do popełnienia grzechu, ale wciąż zabiegała o Swoje zbawienie i zwyciężała wszystkie pokusy (św. Jan Chryzostom, Komentarz do Ewangelii św. Jana, Homilia 85; św. Bazyli Wielki, List 160).

(3) Nauka mówiąca, że Bogurodzica została oczyszczona z grzechu przed Swoim narodzeniem, po to aby mógł z niej narodzić się niewinny Chrystus, jest niedorzeczna; ponieważ jeżeli niewinny Chrystus mógł narodzić się tylko wtedy, gdy Dziewica narodziła się niewinna, to z kolei wymaga, aby Jej rodzice również byli niewinni i wolni od grzechu pierworodnego, a oni z kolei powinni być zrodzeni znowu z niewinnych rodziców, i tak idąc dalej tą drogą, można dojść do wniosku, że Chrystus nie mógłby się wcielić, dopóki Jego przodkowie według ciała, włącznie z Adamem, nie byli wszyscy wcześniej oczyszczeni z grzechu pierworodnego. Ale wtedy nie byłoby w ogóle potrzeby Wcielenia Chrystusa, przecież Chrystus przyszedł na ziemię właśnie po to, aby zniweczyć grzech.

(4) Nauka mówiąca, że Bogurodzica została zachowana od grzechu pierworodnego, jak również, że została zachowana przez łaskę Bożą od osobistych grzechów, czyni Boga niemiłosiernym i niesprawiedliwym, gdyż jeżeli Bóg mógł uchronić Maryję od grzechu i oczyścić Ją przed Jej narodzeniem, w takim razie dlaczego nie oczyszcza On innych ludzi przed ich narodzeniem ale pozostawia ich w grzechu? Z tego wynika również, że Bóg zbawia ludzi z pominięciem ich wolnej woli, z góry przeznaczając pewnych ludzi przed ich urodzeniem do zbawienia.

(5) Ta nauka, która pozornie ma wywyższać Bogurodzicę, w rzeczywistości zupełnie zaprzecza wszystkim Jej cnotom i zasługom. W końcu jeżeli Maryja, już w łonie swojej matki, kiedy nie mogła jeszcze pragnąć ani niczego dobrego, ani niczego złego, została zachowana Bożą łaską od jakiejkolwiek skazy i następnie dzięki tej łasce została zachowana od grzechu nawet po Swoich narodzinach, to jakie ma Ona zasługi? Jeżeli obdarowano Ją stanem niemożności popełnienia grzechu, i nie popełniła go, to w takim razie dlaczego Bóg otoczył Ją taką chwałą? Jeżeli bez żadnego wysiłku, nie odczuwając żadnych grzesznych skłonności, pozostała w czystości, to dlaczego ukoronowano Ją jak nikogo innego na świecie? Jeżeli nie ma przeciwnika nie ma też zwycięstwa.

Prawość i świętość Bogurodzicy przejawia się w fakcie, że Ona będąc „człowiekiem, który odczuwa pragnienia jak każdy z nas”, tak ukochała Boga, że całkowicie Mu się poddała i przez Swoją czystość została wyniesiona wysoko ponad resztę ludzkości. Z tego powodu, będąc wcześniej poznaną i wybraną przez Boga, została łaskawie oczyszczona przez Ducha Świętego, który zstąpił na Nią i z którego począł się Zbawiciel świata. Nauka mówiąca o danej Jej łasce bezgrzeszności odmawia zwycięstw odniesionych przez Bogurodzicę nad pokusami i złem; zamiast zwyciężczyni, która stała się godną przyjęcia koron chwały, czyni z Niej ślepe narzędzie Bożej Opatrzności.

Nie jest to wywyższenie Bogurodzicy i nadanie Jej większej chwały, ale Jej umniejszenie wskutek tego „daru” ofiarowanego przez papieża Piusa IX i wszystkich tych, którzy sądzili, że mogą przez wynajdywanie nowych prawd bardziej wysławiać Matkę Boga. Przeczysta Maryja została tak bardzo otoczona chwałą przez samego Boga, tak wywyższona w swoim życiu na ziemi i w chwale niebios, że ludzka pomysłowość nie może już niczego dodać do Jej czci i sławy. Ludzkie wymysły jedynie zaciemniają Jej prawdziwe oblicze. Bracia, baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko tradycji, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie – pisze święty Apostoł Paweł w Duchu Świętym (Kol 2:8).

Takim właśnie „próżnym oszustwem” jest nauka o niepokalanym poczęciu przez Annę Dziewicy Maryi, która na pierwszy rzut oka wydaje się wywyższać Bogurodzicę, ale w rzeczywistości Ją pomniejsza. Tak jak każde kłamstwo pochodzi od „ojca kłamstwa” (J 8:44), diabła, któremu udało się z powodzeniem zwieść przez nie wielu, którzy nie rozumieją, że w ten sposób bluźnią Przeczystej Dziewicy. Razem z tym kłamstwem powinny być odrzucone również wszystkie inne nauki, które od niego pochodzą lub są mu pokrewne. Nauki, które usiłują podnieść Przeczystą Bogurodzicę do równości z Chrystusem, przypisujące Jej matczynemu bólowi pod Krzyżem równe znaczenie jak męce Chrystusa, a więc utrzymujące, że Odkupiciel i „Współ-Odkupicielka” cierpieli w równym stopniu, jak głoszą nauki papistów, albo że „ludzka natura Matki Bożej w niebie razem z Bogo-Człowiekiem Jezusem razem objawiają pełny obraz człowieka” (Sergiusz Bułhakow, Niespalony Krzew) także są próżnymi oszustwami i filozoficznym zwodzeniem. W Jezusie Chrystusie nie ma już mężczyzny ani kobiety (Gal 3:28), i Chrystus odkupił całą ludzkość; dlatego przy Jego zmartwychwstaniu zarówno „Adam tańczył z radości i uradowała się Ewa” (kondak niedzielny pierwszego i trzeciego głosu), gdyż przez Swoje Wniebowstąpienie Bóg podniósł cała ludzką naturę.

Ponadto fałszywi czciciele głoszą jeszcze, że Matka Boża jest „uzupełnieniem Świętej Trójcy” czy też „czwartą Hipostazą”; że „Syn i Matka są objawieniem Ojca przez drugą i trzecią Hipostazę”; że Maryja Dziewica „jest stworzeniem, ale już dłużej nim nie jest”; to wszystko jest owocem ich próżnej, fałszywej mądrości, która nie poprzestaje na tym, co Cerkiew przekazała od czasów Apostolskich, ale usiłują prześcignąć samego Boga w wywyższaniu Bogurodzicy.

W ten sposób wypełniają się słowa świętego Epifaniusza z Cypru: „Jacyś pozbawieni rozumu ludzie usiłowali i wciąż usiłują Przeczystą Dziewicę postawić na miejscu Boga”. Ale to, co ludzie ofiarują Bogurodzicy w swojej głupocie, okazuje się bluźnierstwem a nie pochwałą; a przecież Niepokalana będąc Matką Prawdy (J 14:6) odrzuca wszelkie kłamstwo.


 

VII. Prawosławna czeœć dla Bogurodzicy

Cerkiew Prawoslawna naucza o Matce Bożej tego, co jest zawarte w Piśmie Świętym, co mówi o Niej święta Tradycja, i codziennie wychwala Ją w swoich świątyniach, prosząc o pomoc i obronę. Wiedząc, że cieszy się Ona tylko takim uwielbieniem, które odpowiada Jej rzeczywistej chwale, święci Ojcowie i hymnografowie usilnie błagają Ją i Jej Syna o pouczenie, jak mają ją wysławiać. „Usyp wał obronny wokół mojego umysłu, o Chryste, gdyż ośmieliłem się opiewać Twoją Przeczystą Matkę” (ikos święta Zaśnięcia). „Cerkiew uczy nas, że Chrystus został prawdziwie zrodzony z Maryi Zawsze Dziewicy (św. Epifaniusz, „Prawdziwe słowo dotyczące wiary”). „Zasadniczą sprawą dla nas jest wyznawać, że Przeczysta Zawsze Dziewica Maryja jest w rzeczywistości „Theotokos” (Bogurodzicą) aby nie popaść w bluźnierstwo. Gdyż ci, którzy zaprzeczają, że Przeczysta Dziewica jest Bogurodzicą nie są już wierzącymi, ale są uczniami faryzeuszy i saduceuszy” (św. Efrem Syryjczyk, ”Do mnicha Jana”).

Wiemy z Tradycji, że Maryja była córką Joachima i Anny, i że Joachim pochodził z królewskiego rodu Dawida, a Anna z rodu kapłańskiego. Pomimo tak szlachetnego pochodzenia byli biedni. Jednakże nie to smuciło tych prawych ludzi, ale raczej fakt, że nie posiadali dzieci i że nie mogli mieć nadziei, że ich potomstwo zobaczy przychodzącego Mesjasza. Pewnego dnia, odczuwając boleśnie pogardę swoich hebrajskich sąsiadów, oboje w wielkiej zgryzocie zwrócili się w modlitwie do Boga, Joachim na górze, na którą wycofał się po tym jak kapłan odmówił złożenia ofiary za niego w Świątyni, a Anna w swoim ogrodzie płacząc nad swoją bezdzietnością, gdy zjawił się przed nimi Anioł, który oznajmił im, że urodzi im się córka. Napełnieni wielką radością obiecali poświęcić dziecko na służbę Bogu.

Po dziewięciu miesiącach przyszła na świat córka, nazwana Maryją, która już od wczesnego dzieciństwa wykazywała doskonałe przymioty duszy. Kiedy miała trzy lata rodzice wypełniając dane Bogu przyrzeczenie, uroczyście poprowadzili małą Maryję do Świątyni Jerozolimskiej; sama wspięła się po wysokich stopniach i, dzięki Bożemu objawieniu, została poprowadzona przez Najwyższego Kapłana do miejsca najświętszego, do Świętego Świętych, gdzie Boża łaska spoczęła na Niej. Łaska Boga Najwyższego nie spłynęła bowiem dotąd na tę Świątynię (patrz kondak święta Wprowadzenia Matki Bożej do Świątyni. Ta świątynia była nowo wzniesioną świątynią i jeszcze nie spłynęła na nią Chwała Boga, tak jak kiedyś na Arkę Przymierza i na Świątynię Salomona). Została umieszczona w pomieszczeniach dla dziewic, które mieszkały w Świątyni, ale spędzała tak wiele czasu na modlitwie w miejscu najświętszym, że można powiedzieć, że tam zamieszkała (służba na święto Wprowadzenia, druga stichira). Będąc przyozdobiona wszystkimi cnotami, stanowiła przykład niezwykłej czystości życia. Będąc pokorna i posłuszna wszystkim nikogo nie uraziła, nikomu nie powiedziała szorstkiego słowa, była przyjazna wszystkim i nie dopuszczała do siebie żadnej nieczystej myśli. (skrót ze świętego Ambrożego z Mediolanu, „O nieustannym dziewictwie Bogurodzicy”).

„Pomimo prawości i niepokalanego życia, które wiodła Bogurodzica, grzech i wieczna śmierć przejawiały w Niej swoją obecność. Nie mogło być inaczej: Takie jest dokładne i pełne wiary nauczanie Cerkwi Prawosławnej dotyczące Matki Bożej w odniesieniu do grzechu pierworodnego i śmierci” (Biskup Ignacy Brianczaninow, „Przedstawienie nauki Cerkwi Prawosławnej dotyczące Matki Bożej”). „Obca dla jakiegokolwiek upadku w grzech” (św. Ambroży z Mediolanu, komentarz do Psalmu 118), „ale nie były Jej obce grzeszne pokusy”. „Tylko Bóg jest bez grzechu” (św. Ambroży, ten sam komentarz), „podczas gdy człowiek zawsze ma w sobie coś co potrzebuje poprawy i udoskonalenia aby wypełnić przykazanie Boże: Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Władca, Bóg wasz! (Kpł 19:2). Im bardziej ktoś jest czysty i doskonały, tym bardziej widzi swoje niedoskonałości i uważa się za najbardziej niegodnego i bez wartości.

Dziewica Maryja, która całkowicie poddała się woli Bożej, mimo że odrzuciła od siebie wszelką skłonność do grzechu, wciąż odczuwała słabość ludzkiej natury w dużo większym stopniu niż inni i płomiennie pragnęła przyjścia Zbawiciela. W Swojej pokorze nie uważała się nawet za godną posługiwać Dziewicy, która miała Go porodzić. Aby nic nie mogło Jej przeszkadzać w modlitwie i w czujności wobec siebie, Maryja ślubowała Bogu nigdy nie wychodzić za mąż, aby przez całe życie tylko Jemu się podobać. Gdy Jej wiek nie pozwalał już na dalsze pozostanie w Świątyni, została zaręczona z Józefem i zamieszkała w jego domu w Nazarecie. Tutaj Maryję Dziewicę łaskawie nawiedził Archanioł Gabriel, który przyniósł Jej dobre wieści o zrodzeniu z Niej Syna Najwyższego Boga: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami... Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym (Łk 1:28-35).

Maryja przyjęła anielskie przesłanie z pokorą i uległością. „Wtedy Słowo, w sposób Sobie wiadomy, zstąpiło według Swojej woli, spoczęło w Maryi i zamieszkało w Niej” (św. Efrem Syryjczyk, „Pochwała Bożej Rodzicielki”). „Jak błyskawica oświetla rzeczy ukryte, tak również Chrystus oczyszcza to, co jest ukryte w naturze rzeczy. Oczyścił również Dziewicę i wtedy przyszedł na świat, aby pokazać, że gdzie jest Chrystus, tam przejawia się czystość w całej swojej mocy. Oczyścił Dziewicę Maryję przez zstąpienie na Nią Ducha Świętego, a dopiero potem Sam począł się w niewinnym łonie. Oczyścił Dziewicę gdy była nietknięta, dlatego też po zrodzeniu zachował Ją w dziewictwie. Nie twierdzę, że Maryja stała się nieśmiertelna, ale że będąc rozświetlona łaską nie była niepokojona już przez grzeszne skłonności” (św. Efrem Syryjczyk, Homilia przeciw heretykom). „Światło zamieszkało w Niej, rozświetliło Jej umysł, oczyściło myśli, ukoiło troski, uświęciło Jej dziewictwo” (św. Efrem Syryjczyk, „Maryja i Ewa”). „Tą, która była czysta według ludzkiego osądu, On oczyścił przez łaskę” (Biskup Ignacy Brianczaninow, „Przedstawienie nauki Cerkwi Prawosławnej dotyczące Matki Bożej”).

Maryja nie powiedziała nikomu o pojawieniu się Anioła, jednak Anioł sam wyjawił Józefowi tajemnicę cudownego poczęcia w Duchu Świętym (Mt 1:18-25); a po narodzeniu Chrystusa razem z wielkim niebiańskim orszakiem opowiedział o tym pasterzom. Gdy pasterze przybyli oddać cześć Nowonarodzonemu powiedzieli, że usłyszeli o Nim od Anioła. Maryja wcześniej znosząc wszelkie podejrzenia w milczeniu, teraz również słuchała wszystkiego w milczeniu i zachowywała w Swoim sercu wszystkie te słowa mówiące o wielkości Jej Syna (Łk 2:8-19). Czterdzieści dni później usłyszała modlitwę Symeona i jego proroctwo dotyczące ostrza, które przeniknie Jej duszę. Potem widziała jak Jezus czynił postępy w mądrości; słyszała jak w wieku dwunastu lat nauczał w Świątyni, i wszystko to chowała wiernie w Swoim sercu (Łk 2:21-51).

Mimo że była pełna łaski, wcale nie rozumiała w pełni, do jakiej służby i do jakiego rodzaju wielkości powołany był Jej Syn. Jeszcze nie wyzwoliła się z żydowskich wyobrażeń o Mesjaszu, a naturalne uczucia sprawiały, że nadmiernie troszczyła się o Niego, chroniąc od nadchodzących trudów i niebezpieczeństw. Dlatego z początku bezwiednie szukała względów u Swojego Syna, co wywołało Jego stwierdzenie o pierwszeństwie duchowego pokrewieństwa nad cielesnym (Mt 12:46-49). „Miał na uwadze również cześć Swojej Matki, jednak dużo bardziej zbawienie Jej duszy i pożytek dla ludzi, dla których przybrał ciało” (św. Jan Chryzostom, Komentarz do Ewangelii św. Jana). Maryja zrozumiała to, słuchała Słowa Bożego i zachowywała je (Łk 11:27, 28). Jak żaden inny człowiek odczuwała to samo co Chrystus, bez szemrania znosząc cierpienia matki, gdy widziała Swojego Syna prześladowanego i męczonego. Radując się w wielkim Dniu Zmartwychwstania, także w Dniu Zesłania Ducha Świętego, uzbroiła się w moc z wysoka (Łk 24:49). Duch Święty zstąpił na Nią i pouczył Ją o wszystkim (J 14:26) i doprowadził Ją do całej prawdy (J 16:13). Będąc pouczona o wszystkim zaczęła gorliwie się trudzić, aby wypełnić wszystko, o czym słyszała od Swego Syna i Odkupiciela, aby móc wstąpić do Niego i przebywać z Nim.

Koniec ziemskiego życia Przeczystej Bogurodzicy był początkiem Jej prawdziwej wielkości. „Będąc przyozdobiona Boską chwałą” (irmos kanonu Zaśnięcia Matki Bożej), stoi Ona i będzie stała zarówno w dzień Sądu Ostatecznego jak i w przyszłym wieku, przy prawym boku Boskiego tronu Swojego Syna. Bogurodzica króluje wraz z Nim i ma śmiałość zwracać się do Niego jako Matka według ciała, i w tym samym co On Duchu, jako Ta, która wypełniła wolę Bożą i pouczała innych jak ją trzeba wypełniać (Mt 5:19). Pełna miłosierdzia okazuje swoją miłość do Swego Syna i Boga poprzez miłość, jaką obdarza całą ludzkość. Nieustannie oręduje za ludźmi przed Miłosiernym Bogiem i obchodzi całą ziemię pomagając ludziom.

Pośredniczka chrześcijan, która doświadczyła wszystkich trudów ziemskiego życia, widzi każdą łzę, słyszy każdy jęk i błaganie skierowane do Niej. Szczególnie bliscy Jej są ci, którzy zmagają się w walce ze swoimi namiętnościami i gorliwie prowadzą przyjemny Bogu żywot. Ale nawet w ziemskich sprawach jest Bogurodzica niezastąpioną opiekunką. „Radością wszystkich strapionych i pośredniczką prześladowanych, karmicielką głodnych, pocieszeniem podróżujących, cichą przystanią rozbitków, nawiedzeniem chorych, opiekunką i pośredniczką osłabłych, podporą w starszym wieku, Tyś jest Matko Boża na wysokościach, o Przeczysta” (sticharion nabożeństwa do Bogurodzicy). „Nadzieja, pośredniczka i ucieczka chrześcijan”, „Matka Boża nieustająca w modlitwie” (kondak na Zaśnięcie Matki Bożej), „zbawiająca świat przez Swoje nieustanne błagania” (kondak Bogurodzicy trzeciego głosu). „Dzień i noc wciąż modli się za nas, berła królestw są podtrzymywane dzięki Jej modlitwom” (modlitwy o północy).

Nie ma takiego umysłu i nie ma takich słów, które opisałyby wielkość Bogurodzicy, która zrodzona została w grzesznej ludzkości, ale stała się „czcigodniejszą od Cherubinów i chwalebniejszą bez porównania od Serafinów”. „Raduję się widząc jak łaska ukrytych tajemnic Bożych objawia się i wyraźnie wypełnia w Dziewicy, i nie wiem jak zrozumieć dziwny i tajemniczy sposób dzięki któremu Bezgrzeszny objawił się nam jako jedyny wybrany, ponad całe stworzenie widzialne i niewidzialne. Dlatego pragnę uczcić Dziewicę, ale stoję jak oniemiały ze zdumienia, niezdolny do myśli i do słów. Jednak wciąż mam śmiałość głosić i wysławiać Bogurodzicę: Zaprawdę jest Ona Niebieskim Przybytkiem” (ikos Wprowadzenia Matki Bożej do Świątyni). „Żaden język nie jest w stanie godnie Cię wychwalać, ani żaden umysł, nawet istot niebieskich, nie potrafi wysławiać Ciebie Bogurodzico. Będąc dobrą przyjmij naszą wiarę, bo naszą miłość do Boga dobrze znasz. Tyś jest opiekunką chrześcijan i Ciebie wysławiamy (irmos 9 pieśni kanonu święta Bożego Objawienia).